ZROZUMIENIE UMOŻLIWIA ZASTĄPIENIE NIERACJONALNYCH DZIAŁAŃ LUB BEZRADNOŚCI PRZEZ DZIAŁANIA RACJONALNE


Marian Mazur, Cybernetyka i charakter. Wyd. 1, PIW, Warszawa 1976.


7. Informacja

Wyraz „informacja” jest od wieków w powszechnym użyciu w znaczeniu... O właśnie — wyraz ten był zrozumiały, dopóki nie zaczęto pytać o jego znaczenie.

A do niedawna nikt nie pytał, ponieważ nikomu nie było to do szczęścia potrzebne. I bez tego każdy wiedział, że wiele potrzebnych mu informacji może znaleźć w gazetach, książkach, encyklopediach, słownikach, mapach, listach, a nawet w instytucjach noszących w swojej nazwie wyraz „informacja”, jak np. informacja dworcowa, informacja turystyczna, informacja telefoniczna itp. Informacje otrzymuje się też w zawiadomieniach, oświadczeniach, ostrzeżeniach, jest wymiana informacji, zdobywanie informacji, są ludzie lepiej i gorzej poinformowani. Każdy też, proszony o udzielenie informacji, rozumie, o co chodzi.

To rozumienie, o co chodzi, gdy mowa o informacji, okazało się jednak złudzeniem, możność otrzymywania informacji o takim mnóstwie różnych rzeczy przesłoniła ludziom brak informacji o tym, czym jest sama informacja.

Nie zauważono tego braku jedynie dlatego, że potrzeba posługiwania się wyrazem „informacja” zachodziła dotychczas w sytuacjach tak wyraźnie odróżniających się od innych, że nikt nie mógł mieć wątpliwości, kiedy można go użyć, a kiedy nie.

Wyobraźmy sobie, że jesteśmy w gościnie u kacyka plemienia afrykańskiego mówiącego językiem, z którego nie rozumiemy ani słowa. Zauważyliśmy tylko, że ilekroć wprowadzał nas do szałasu jakiejś rodziny, wypowiadał słowo „bwamba”, na co odpowiadano mu również „bwamba”. Któregoś razu, u wejścia do kolejnego szałasu, najwidoczniej przypomniał sobie, że ma coś pilnego do załatwienia, bo wskazał nam na migi, żebyśmy do tego szałasu weszli bez niego. Co powiemy wchodząc? Oczywiście „bwamba”!

Na takiej samej zasadzie dziecko uczy się, że „mama” to ta przemiła pani, która daje mu zaznać rozkoszy ssania piersi, a dopiero po latach, z narastającym uświadomieniem seksualnym, będzie mogło dowiedzieć się definicji tego najbardziej wzruszającego wyrazu. Coś w tym rodzaju przydarzyło się również wyrazowi „informacja”, z tą jedynie różnicą, że nawet po latach nie można było się dowiedzieć jego definicji. Zresztą nie wiadomo, czy ktokolwiek zapytałby o nią, gdyby nie pojawienie się cybernetyki, dla której informacja jest jednym z głównych pojęć. W cybernetyce nie można było poprzestać na posługiwaniu się wyrazem „informacja” na dotychczasowych zasadach, tj. w typowych sytuacjach zdarzających się między ludźmi, cybernetyka bowiem wysunęła mnóstwo sytuacji „nietypowych”: porozumiewanie się między człowiekiem a zwierzęciem, między człowiekiem a maszyną, między zwierzętami, między maszynami.

Pytać niekoniecznie znaczy jednak znaleźć odpowiedź.

Istniejąca już ponad dwadzieścia lat teoria informacji ma nazwę mylącą — jest to ilościowa teoria informacji, jej podstawowym pojęciem jest „ilość informacji”, a nie informacja.

Zresztą nic innego nie twierdził jej twórca, Shannon, który nadając jej nazwę „matematyczna teoria komunikacji” wyraźnie określił, że zadaniem komunikacji jest „odtwarzać w pewnym miejscu komunikat, który w innym miejscu został wybrany do przekazania”, i zastrzegł się, że jego teoria nie dotyczy treści komunikatów.

Wielu jednak interpretatorów chciało widzieć w tej teorii nawet to, czego w niej nie ma. Uważali oni, że skoro wiadomo, czym jest „ilość informacji”, to tym samym wiadomo, czym jest „informacja”, a nawet znaleźli się tacy, którzy te pojęcia zaczęli beztrosko utożsamiać, używając wyrażeń w rodzaju: „duża informacja”, „średnia informacja” itp.

Ostrożniejsi ograniczyli się do wyrażenia nadziei, że mając oparcie w definicji „ilość informacji” dojdzie się chyba do definicji „informacji”. Postawa taka doprowadziła do istnego zalewu publikacji, których autorzy usiłowali wyjaśnić, czym jest informacja. Z takim rezultatem, że jak stwierdzają autorzy opracowań monograficznych, nadal tego nie wiadomo, że jest to pojęcie bardzo trudne do uchwycenia, że na jego temat jest jeszcze wiele niejasności, że nasuwają się wątpliwości, czy termin „informacja” znaczy w teorii informacji to samo co przy jego praktycznym używaniu itd.

Cały zamęt wyniknął z popełnienia podstawowego błędu, o którym jest mowa w rozdziale 2.

Shannon postąpił w sposób wzorowy: wprowadził nazwę „ilość informacji” na podstawie konwencji terminologicznej, i to najzupełniej ścisłej, bo opartej na wzorze matematycznym. Równie dobrze mógł wprowadzić jakąkolwiek inną nazwę, a jego teoria ani o włos nie stałaby się przez to mniej słuszna.

Natomiast jej interpretatorzy postępowali przeciwnie: snuli domniemania na temat znaczenia wyrazu „informacja”, szukali odpowiedzi na bezprzedmiotowe pytanie: „co to jest informacja?”.

Dlatego też, nie znajdując w całej obfitej literaturze z zakresu teorii informacji niczego, co mogło by mi się przydać do rozszyfrowania psychiki ludzkiej, musiałem postąpić po swojemu, tzn. zacząć od analizy zjawisk, aby w jej wyniku dojść do postawienia odpowiednich konwencji terminologicznych, nie przesądzając z góry, czy i do której uznam za stosowne zaproponować wyraz „informacja”.

A zjawiska, z ograniczeniem do spraw niezbędnych dla tematyki tej książki, przedstawiają się następująco.

Biorąc pod uwagę proces sterowniczy oparty na sprzężeniu zwrotnym dwóch systemów X i Y rozpatrzmy, co się dzieje w torze sterowniczym, za którego pośrednictwem system X oddziałuje na system Y (rys. 7.1).


Rys. 7.1 Tor sterowniczy

Za obiekt rozważań można by również obrać tor, za którego pośrednictwem system Y oddziałuje na system X, ale nie wniosłoby to niczego więcej, toteż można ograniczyć rozważania do jednego z dwóch torów.

Ponieważ sterowanie jest procesem konkretnym, więc oddziaływanie systemu X na system Y musi być ciągiem stanów fizycznych w torze sterowniczym.

W odróżnieniu od procesów wykonawczych, w których stany fizyczne traktuje się z energetycznego punktu widzenia, tj. ze względu na występowanie sił — w procesach sterowniczych traktuje się stany fizyczne ze strukturalnego punktu widzenia, tj. ze względu na występowanie różnic między tymi stanami. W związku z tym wprowadzimy konwencję terminologiczną, według której komunikat jest to stan fizyczny różniący się w określony sposób od innego stanu fizycznego w torze sterowniczym.

Można więc powiedzieć, że oddziaływanie w torze sterowniczym opiera się na komunikatach. Liczba komunikatów zależy od tego, ile ich jest w dowolnym miejscu toru (zbiór poprzeczny komunikatów) i ile jest takich miejsc (zbiór wzdłużny komunikatów).

Aby ułatwić sobie nazywanie komunikatów w różnych miejscach toru, wprowadzimy następującą konwencję terminologiczną:

W najprostszym przypadku tor sterowniczy składa się z dwóch oryginałów i dwóch obrazów (rys. 7.2).

W torze tym można wyróżnić dwa zbiory poprzeczne komunikatów: zbiór oryginałów x1, x2 oraz zbiór obrazów y1, y2, a także dwa zbiory wzdłużne komunikatów: zbiór zawierający oryginał x1 i obraz y1, oraz zbiór zawierający oryginał x2 i obraz y2.

Można w nim ponadto rozróżnić dwie transformacje poprzeczne, a mianowicie transformację Ix (oryginału x1 w oryginał x2) i transformację Iy (obrazu y1 w obraz y2), oraz dwie transformacje wzdłużne, a mianowicie transformację Q1 (oryginału x1 w obraz y1) i transformację Q2 (oryginału x2 w obraz y2).

Transformacja Ix stanowi zmianę zachodzącą na wyjściu systemu X i na tę zmianę powinien reagować system Y, sprzężony z systemem X. W rzeczywistości jednak system Y reaguje na zmianę zachodzącą na swoim własnym wejściu, tj. na transformację Iy.


Rys. 7.2 Schemat informowania

Gdyby transformacja Iy różniła się od transformacji Ix, znaczyłoby to, że tor sterowniczy zniekształca sterowanie, skoro system Y reaguje na co innego, niż powinien. Zniekształcenia nie będzie, jeżeli transformacje wzdłużne Q1 i Q2 będą tak dobrane, żeby transformacje poprzeczne Ix i Iy były jednakowe. Wówczas system Y, reagując na zmiany na własnym wejściu, będzie się zachowywać tak samo, jak gdyby reagował na zmiany zachodzące na wyjściu systemu X.

W takim przypadku zamiast na oryginałach sterowanie może być z takim samym skutkiem oparte na obrazach.

Aby uniknąć uciążliwości posługiwania się długimi wyrażeniami: „transformacja (poprzeczna bądź wzdłużna) komunikatów w torze sterowniczym” wprowadzimy następujące konwencje terminologiczne:

Informacja, jako transformacja jednego komunikatu w drugi (np. oryginału w inny oryginał bądź obrazu w inny obraz), jest związkiem między dwoma komunikatami i w takim sensie można mówić, że informacja jest zawarta w tych komunikatach (oryginałach, obrazach).

Biorąc to pod uwagę można wprowadzić ponadto konwencję terminologiczną:

Przy takiej terminologii zdanie zamieszczone powyżej miałoby brzmienie, że proces sterowniczy nie będzie zniekształcony, jeżeli kody będą tak dobrane, żeby informacje na początku i na końcu toru sterowniczego były jednakowe.

Rzecz jasna, obranie wyrazów „informacja” i „kod” nie ma żadnego wpływu na dalsze rozważania — będą one dotyczyć transformacji komunikatów, nawet gdyby ponazywać je inaczej.

Jedynym zmartwieniem może być to, czy takie przywłaszczenie wyrazu „informacja” nie wprowadzi zamętu, jakiego można by się spodziewać, jeżeli w praktyce wyraz ten jest używany w sposób nie pasujący do pojęcia transformacji.

Aby się o tym przekonać, rozpatrzmy parę przykładów praktycznych.

O odległości między Warszawą a Krakowem szukamy informacji na mapie. Ale co jest tą informacją? Widzimy na mapie odcinek o długości 1cm, na którym jest napisane „100 km”, oraz stwierdzamy, że odcinek łączący punkty oznaczone napisami „Warszawa” i „Kraków” ma długość 3cm. Nie same jednak długości tych odcinków nas interesują, lecz ich stosunek, wyrażający się liczbą 3, z niego bowiem wynika, że szukana odległość w terenie wynosi 3 • 100 km = 300 km. Stosunek długości odcinków na mapie jest więc dla nas informacją o stosunku odległości w terenie. Podobnie zresztą, gdyby to komuś było potrzebne, stosunek odległości w terenie byłby informacją o stosunku długości odcinków na mapie.

Ale stosunek dwóch długości to tyle co transformacja jednej długości w drugą, a zatem przyjęta konwencja terminologiczna nadaje się do praktyki.

Przychodząc do sklepu po 2 kg cukru patrzymy na wychylenie wskazówki wagi uchylnej, na której nam cukier odważają. Powinni byśmy przy tym stwierdzić, że wskazówka jest wychylona o kąt dwukrotnie większy, gdy na wadze znajduje się cukier, od kąta, o jaki wychyla się wskazówka, gdy na wadze położyć odważnik 1 kg. Dlaczego patrzymy na kąt wychylenia wskazówki wagi, a nie na cukier? Przecież kupujemy cukier, a nie kąt. Dlatego że nam nie o same kąty chodzi, lecz stosunek kątów jako informację o stosunku odważanej ilości cukru do ilości 1 kg. Zresztą konstruktorzy wag uwolnili nas od trudu mierzenia kątów, potraktowali je jako interkomunikaty, które następnie przekodowali w liczby 1, 2, 3, itd., wypisane na tarczy wagi. Odczytując liczbę 2, przy której zatrzymała się wskazówka wagi, i wiedząc, że 2 to dwukrotnie więcej niż 1, jesteśmy upewnieni, że otrzymujemy ilość cukru dwukrotnie większą niż 1 kg, czyli właśnie żądane 2 kg.

W przykładzie tym występują trzy zbiory poprzeczne komunikatów: ilość cukru (oryginały), kąty wychylenia wskazówki wagi (interkomunikaty) i liczby napisane na tarczy wagi (obrazy), ale jedno jest w nich wspólne: dwukrotność jako transformacja jednego komunikatu w drugi komunikat tego samego zbioru poprzecznego. Dwukrotność ta jest właśnie informacją, którą otrzymujemy patrząc na wskazówkę wagi i którą uważamy zarazem za informację dotyczącą ilości cukru. Z powodzeniem też zamiast liczby 2 mogłoby być napisane na tarczy wagi słowo „dwa”.

Podobnie, zamiast sprawdzać własnymi oczami rozmiary budynku fabrycznego, który gdzieś wybudowano, możemy nabrać o nich wyobrażenia patrząc na zdjęcie fotograficzne tego budynku lub czytając jego opis w gazecie.

W tym miejscu czytelnik może się sprzeciwić. Transformacja poszczególnych odcinków terenu w poszczególne odcinki mapy to sprawa jasna. Podobnie transformacja ilości cukru w kąty wychylenia wskazówki wagi. Jakże jednak można mówić o transformacji rozmiarów budynku fabrycznego w opis, składający się ze słów i zdań, które przecież nie stanowią odpowiedników poszczególnych fragmentów budynku? Słowa to nie obrazki przedmiotów, słowa trzeba rozumieć!

Sprzeciw ten byłby słuszny, ale czytelnik powinien uzbroić się w cierpliwość, dojdziemy także do „rozumienia”.


Z fizycznego punktu widzenia można rozróżniać:

Jest zrozumiałe, że proces sterowniczy może się odbywać tylko dzięki komunikatom czynnym, tj. związanym z przepływem energii powodującym, że zmiana na początku toru (transformacja w oryginałach) wywołuje zmianę w najbliższym zbiorze interkomunikatów, która z kolei wywołuje zmianę w następnym zbiorze interkomunikatów, itd., aż do końca toru (transformacja w obrazach). Taka wędrówka transformacji w kierunku od początku do końca toru sterowniczego stanowi przenoszenie informacji.

Jeżeli jednak po drodze dopływ energii ustanie, to komunikaty czynne znikną i co najwyżej mogą po nich pozostać komunikaty bierne, jako ślady zjawisk, na których polegały komunikaty czynne. Aby komunikaty bierne przyczyniły się do ponownego powstania komunikatów czynnych, konieczny jest ponowny dopływ energii.

Na przykład pomiar napięcia elektrycznego zwykłym woltomierzem wskazówkowym polega na komunikatach czynnych. Pojawienie się napięcia wywołuje siły powodujące wychylenie wskazówki woltomierza. Energia ruchu wskazówki może być wykorzystana w dalszym przebiegu sterowania, np. do pobudzenia przekaźnika, który z kolei uruchomi silnik itd. Jest to jednak możliwe, dopóki trwa pomiar, tj. dopóki utrzymuje się mierzone napięcie, z chwilą bowiem zaniku napięcia wskazówka woltomierza powróci do położenia zerowego, czyli zniknie komunikat czynny. Ponieważ wskazówka nie pozostawia po sobie śladów, nie pozostanie też żaden komunikat bierny.

Gdyby jednak pomiar odbywał się za pomocą woltomierza rejestracyjnego, to z zanikiem napięcia wskazówka woltomierza powróciłaby wprawdzie do położenia zerowego, czyli zniknąłby komunikat czynny, ale pozostałby wykres napięcia, a więc komunikat bierny. Mógłby on być wykorzystywany w dalszym przebiegu sterowania po przetransformowaniu w komunikat czynny, np. przez zastosowanie komórki fotoelektrycznej.

Drukowanie książki jest transformowaniem komunikatów czynnych w bierne. Wydrukowana książka jest zbiorem komunikatów biernych. Czytanie książki jest transformowaniem komunikatów biernych w komunikaty czynne.

Przemawianie jest transformowaniem komunikatów czynnych, które znikają bez śladów z przebrzmiewaniem dźwięków, chyba że zostały zarejestrowane, np. w zapisie magnetofonowym, który stanowi zbiór komunikatów biernych. Może on być przetransformowany w zbiór komunikatów czynnych, gdy taśma magnetofonowa zostanie wprawiona w ruch w urządzeniu odtwarzającym.

Transformowanie komunikatów, jako proces fizyczny, musi polegać na przepływie energii, w związku z czym musi występować różnica potencjałów wywołująca przepływ określonej ilości energii w określonym czasie, tj. przepływ mocy określonej stosunkiem energii do czasu.

Przypuśćmy, że w elemencie a jakiejś substancji występuje wyższy potencjał Va, a w elemencie b niższy potencjał Vb, przy czym wskutek różnicy potencjałów Va — Vb płynie z elementu a do elementu b moc K.

Wprowadźmy konwencję terminologiczną, według której przewodność G jest to stosunek mocy do różnicy potencjałów:


[7.1]

Z powyższego równania wynika:


[7.2]

Jeżeli uważać potencjały Va, Vb za komunikaty, to informacja I zawarta w parze tych komunikatów jest transformacją jednego z nich w drugi, a z równania [7.2] wynika, że transformacją tą jest dodanie stosunku K/G, wobec czego


[7.2]

Jak widać, na informację składają się trzy czynniki:

Jeżeli potencjał Va obniży się do potencjału Vb, czyli oba komunikaty staną się jednakowe, to jak wynika z równania [7.2]:



a z równania [7.3]:



co oznacza, że pojawienie się takiego samego komunikatu jak już istniejący, nie wnosi nic nowego.

Poza tym K/G = 0, wtedy gdy K = 0, czyli gdy moc przestaje płynąć.

Przewodność G jest w tym przypadku jedyną wielkością, która może pozostać jako nierówna zeru. Jeżeli przy tym uległa ona zmianie wskutek przepływu energii, to zmiana ta będzie jedynym śladem tego przepływu energii, a więc i śladem zanikłej informacji. W związku z tym przewodność będzie dalej określana jako rejestrat informacji. Przewodność między określonymi elementami substancji jest oczywiście niezależna od przewodności między jakimikolwiek innymi elementami, czyli inaczej mówiąc, rejestraty różnych informacji są niezależne od siebie.

Natomiast przepływ mocy na określonej drodze może być powiązany (skorelowany) z przepływami mocy na innych drogach (przy rozpływie mocy z jednej drogi rozgałęziającej się na kilka dróg lub spływie mocy z kilku dróg w jedną). Moc płynąca między elementami o różnych potencjałach będzie określana jako korelat informacji.

A zatem możliwe są dwie sytuacje:

Na przykład płyta gramofonowa jest zbiorem rejestratów, którymi są przewodności rowków powstałych przy nagrywaniu płyty. Przy odgrywaniu płyty powstają ponadto korelaty w postaci następstwa dźwięków.

Mówiąc lapidarnie, różnica między rejestratem a korelatem jest jak różnica między kształtem pustej szklanki a kształtem wody w tej szklance. Jeżeli kształt ten jest interesującą nas informacją, to kształt pustej szklanki jest jej rejestratem, a kształt wlanej tam wody jest korelatem. Szklanka może być pusta (sam rejestrat) albo napełniona (rejestrat wraz z korelatem).

Z równania [7.3] wynika szereg istotnych wniosków:

Po pierwsze, informacja I nie zmieni się, jeżeli pomnożyć przewodność G przez pewien współczynnik, a zarazem pomnożyć moc K przez taki sam współczynnik. Znaczy to, że taka sama informacja występuje w przypadku, gdy mała jest przewodność (mały rejestrat) i mała moc (mały korelat), jak i w przypadku, gdy duża jest przewodność (duży rejestrat) i duża moc (duży korelat).

Jednakże im większa jest moc płynąca na pewnej drodze, tym większa jest również moc płynąca w ewentualnych odgałęzieniach od tej drogi. Znaczy to, że chociaż przy dużej przewodności i dużej mocy informacja pozostaje taka sama, to jednak silniejszy jest jej wpływ na inne informacje, powiązane z nią drogami rozpływu mocy.

Po drugie, informacja I nie zmieni się, jeżeli jedną drogę przepływu mocy K, mającą przewodność G, zastąpić kilkoma drogami, których suma przewodności jest równa przewodności G. Ponieważ dla każdej z tych dróg z osobna równanie [7.3] musi być spełnione, tj. moc musi być proporcjonalna do przewodności, więc rozpływ mocy będzie odpowiadał rozkładowi przewodności. Znaczy to, że zmiana konfiguracji rejestratów pociąga za sobą taką samą zmianę konfiguracji korelatorów.

Po trzecie, informacja I nie zmieni się, jeżeli nastąpi zmiana rodzaju mocy K i przewodności G, byleby stosunek ich pozostawał nie zmieniony. Znaczy to, że w występowaniu informacji nie odgrywa żadnej roli rodzaj substancji i zachodzących w niej zjawisk („nośników informacji”).

Powyższe wnioski będą potrzebne do rozważań nad pamięcią.

Obecnie natomiast chciałbym je wykorzystać do omówienia pewnych spraw ogólnych.

Przede wszystkim staje się zrozumiałe, że możliwe jest przenoszenie informacji za pośrednictwem rozmaitych zjawisk.

Na przykład w rozmowie telefonicznej przechodzi się od zjawisk akustycznych (dźwięki mówione), poprzez zjawiska mechaniczne (w mikrofonie), zjawiska elektryczne (w linii telefonicznej), zjawiska mechaniczne (w słuchawce), do zjawisk akustycznych (dźwięki słyszane), i wszędzie po drodze informacja pozostaje taka sama.

Podobnie zrozumiała jest możliwość kopiowania informacji poprzez kopiowanie rejestratów i korelatów.

Na przykład różne egzemplarze gazety są takimi samymi zbiorami rejestratów, dzięki czemu można z dowolnego egzemplarza uzyskać takie same informacje.

Różne egzemplarze z tego samego nagrania płyty gramofonowej są takimi samymi zbiorami rejestratów, które można transformować w takie same zbiory korelatów. Dzięki temu głos śpiewaka można słyszeć z dowolnej płyty z jego nagranie, jest on takim samym zbiorem korelatów jak głos śpiewaka słyszany bezpośrednio.

Oczywiście informacje nie pozostaną takie same, gdy przepływ mocy (korelaty) jest zakłócany przez czynniki postronne, np. gdy przy odgrywaniu płyty gramofonowej przyspieszać lub opóźniać jej ruch obrotowy.

Możliwe jest też modelowanie informacji oparte na utrzymywaniu takiego samego stosunku mocy do przewodności w celu zapewnienia jednakowości informacji.

Na przykład na tej podstawie prowadzi się badania miniaturowych modeli wielkich urządzeń (statków, samolotów, itp.), znacznie mniej kłopotliwe i tańsze, niż gdyby je przeprowadzano bezpośrednio na tych urządzeniach.

Nie ma też przeszkód w modelowaniu zjawisk pewnego rodzaju za pomocą zjawisk innego rodzaju. Na przykład takie same informacje są zawarte w rozpływie ciepła po drogach o określonej przewodności cieplnej, jak w rozpływie prądów elektrycznych w sieci przewodów o określonej przewodności elektrycznej, jak w rozpływie wody w sieci rur o określonej przewodności mechanicznej, itp. Światowy rozgłos zdobył „model Beukena”, będący elektrycznym analizatorem przepływu ciepła, który znalazł zastosowanie także do badań przepływu wielkich ilości wody morskiej, a nawet do badań rozpływu trucizn w organizmie.

W poglądach na istotę informacji nieraz jeszcze odzywa się przesąd dualizmu. Dawniej był to dualizm: „ciało” i „dusza”, potem dualizm: „materia” i „duch”, w nowszych czasach dualizm: „fizyczne” i „psychiczne”, a coś w tym rodzaju spotyka się nawet w cybernetyce w postaci dualizmu: „energomateria” i „informacja”. Nie kto inny przecież, lecz sam twórca cybernetyki, Wiener, wypowiedział głośne, wielokrotnie przytaczane zdanie: „Informacja to informacja, nie materia ani energia.”

Jako argument mający przemawiać za odrębnością informacji przytacza się też, że w odróżnieniu od przedmiotów energomaterialnych, aby komuś udzielić informacji, nie trzeba jej odbierać komuś innemu.

To jednak wcale nie jest tak. Tego rodzaju poglądy, w postaci zapewnień na „słowo honoru” autorów, można było wygłaszać, dopóki „informacja” była wyrazem o nieokreślonym znaczeniu, stwarzając pole do dowolnych domniemań.

Jakże jednak mówić o odrębności informacji od materii (substancji) i energii, skoro informacja istnieje, dopóki istnieje jej rejestrat i korelat? A rejestrat to przewodność substancji, korelat zaś to moc przepływu energii, przy czym jedno i drugie podlega prawu zachowania, tzn. chcąc mieć rejestraty i korelaty w jednym miejscu nie można ich mieć w innym miejscu.

Jeżeli ktoś ma książkę lub płytę gramofonową (rejestraty), to nie ma jej ktoś inny. Kiedy pani w strojnym kapeluszu odbiera energię promieniowania (korelaty) patrząc na ekran kinowy, wtedy nie odbiera jej ten, komu kapelusz zasłania widok. Może odchylić się w bok i wtedy będzie odbierał energię promieniowania, ale nie tę, którą odbiera pani w kapeluszu. Skoro zaś odbiera inną porcję energii, to odbiera również inną informację. Aby się o tym przekonać, wystarczy usiąść skośnie do ekranu, gdy miejsca frontowe są zajęte. Wtedy okaże się, że postacie widoczne na ekranie to ludzie dziwnie szczupli.

Dwie osoby nie mogą odbierać tej samej informacji. W najlepszym razie mogą odbierać dwie osobne informacje tak do siebie podobne, że można je uważać za takie same. Ale takie same nie znaczy te same.

I czym się to różni od faktu, że dwie osoby nie mogą zjeść tego samego ciastka, ale mogą zjeść dwa osobne ciastka tak do siebie podobne, że można je uważać za takie same?

Można wprawdzie kopiować informacje, ale wymaga to osobnych rejestratów i korelatów, czyli osobnej substancji i energii. Tak samo jednak na miejsce zniszczonego samochodu można mieć taki sam, ale wykonany z osobnej substancji i kosztem osobnej energii. Jaka więc różnica?

Do przesądów na temat informacji należy także pogląd, że jeżeli jakiś proces jest energetyczny, to nie jest informacyjny, i na odwrót.

Tymczasem każdy proces jest zarazem energetyczny (ponieważ występują w nim siły) i informacyjny (ponieważ występują w nim różnice). „Energetyczność” i „informacyjność” to tylko dwa punkty widzenia, dobierane zależnie od potrzeby. Mówimy, że proces jest energetyczny, gdy chodzi nam o to, żeby została wykonana żądana praca. O tym samym procesie mówimy, że jest informacyjny, gdy chodzi nam o sterowanie, tj. o żądaną zmianę struktury.

Na przykład z energetycznego punktu widzenia pomiar polega na tym, że pod wpływem zmian wielkości mierzonej występują siły wywołujące ruch wskazówki miernika. Natomiast z informacyjnego punktu widzenia pomiar polega na tym, że położenia wskazówki są różne, odpowiednio do wartości wielkości mierzonej.

Energia jest zużywana zarówno w procesach wykonawczych, jak i sterowniczych, ale w procesach wykonawczych celem jest wykonanie pracy, co wymaga zużycia określonej ilości energii, dąży się więc do uniknięcia nadwyżki (tj. strat energii) ponad teoretycznie niezbędne zużycie energii. Natomiast w procesach sterowniczych celem nie jest praca, lecz informowanie, na co najchętniej nie zużyłoby się żadnej energii, gdyby to tylko było możliwe.

Z tego punktu widzenia czym innym jest zużywanie energii na zasilanie żarówki (proces wykonawczy), czym innym zaś zużywanie energii na zamykanie i otwieranie wyłącznika (proces sterowniczy) w celu zaświecenia lub zgaszenia tej żarówki.

Praktycznie za energetyczne uważa się procesy, w których występuje dostatecznie dużo energii, a mało informacji, natomiast za informacyjne uważa się procesy, w których występuje dużo informacji, a mało energii.

Gdy nie ma przewagi energii lub informacji, interpretacja może być zupełnie dowolna. Na przykład szturchnięcie łokciem w zatłoczonym tramwaju może równie dobrze być wywieraniem siły w celu odsunięcia pasażera tarasującego drogę, jak i komunikatem informacji „odsuń się”.

Po tych wyjaśnieniach na temat roli energii w sterowaniu powróćmy do schematu sterowania z rys. 7.2, ale z pewnym uzupełnieniem.

Wyobraźmy sobie, że na wyjściu systemu X nastąpił wzrost potencjału z x1 na x2 (oryginały), co spowodowało na wejściu systemu Y wzrost potencjału z y1 na y2 (obrazy). Mamy tu do czynienia z informowaniem, w którym informacją Ix na początku toru sterowniczego jest transformacja x1 w x2, a informacją Iy na końcu toru jest transformacja y1 w y2. Kodami są transformacje x1 w y1 oraz x2 w y2. W opisie tym nie ma nic nowego w porównaniu z tym, o czym była mowa w związku z rys. 7.2.


Rys. 7.3 Schemat informowania połączonego z parainformowaniem

Ale teraz przypuśćmy (rys. 7.3), że w systemie X istnieje pewna droga o przewodności Gx, przy czym na jednym końcu tej drogi występuje potencjał x2 powodujący przepływ mocy Kx, w wyniku czego na drugim końcu tej drogi pojawia się pewien potencjał x3. Mamy tu wiec do czynienia z transformacją oryginału x2 w oryginał x3, czyli z informacją, której rejestratem jest przewodność Gx, a korelatem moc Kx. Informację tę oznaczymy przez pIx, dla odróżnienia od informacji Ix, stanowiącej transformację oryginału x1 w oryginał x2.

Podobnie przypuśćmy, że w systemie Y istnieje pewna droga o przewodności Gy, przy czym na jednym końcu tej drogi występuje potencjał y2 powodujący przepływ mocy Ky, w wyniku czego na drugim końcu tej drogi pojawia się pewien potencjał y3. Mamy tu więc do czynienia z transformacją obrazu y2 w obraz y3, czyli z informacją, której rejestratem jest przewodność Gy, a korelatem moc Ky. Informację tę oznaczamy przez pIy, dla odróżnienia od informacji Iy, stanowiącej transformację obrazu y1 w obraz y2.

I tak oto mamy coś w rodzaju „cudu” informacyjnego. Bo że system Y będzie miał informację o systemie X w przypadku jednakowości informacji Ix i Iy, to jest zrozumiałe, skoro para oryginałów x1 i x2 jest transformowana (kodowana) w parę obrazów y1, y2. Ale ponadto system Y będzie miał informację o systemie X w przypadku jednakowości informacji pIx i pIy, chociaż z pary oryginałów x2, x3 tylko oryginał x2 jest transformowany (kodowany) w obraz y2, natomiast oryginał x3 wcale nie jest transformowany w obraz y3!

Dla odróżnienia od zwykłego sposobu informowania wprowadzimy następujące konwencje terminologiczne:

Ponieważ cudów nie ma nawet w cybernetyce, więc skutkom braku transformowania paraoryginału w paraobraz musi zapobiegać coś innego. Tym czymś jest istnienie rejestratów w postaci przewodności Gx i Gy, to właśnie dzięki nim mogą powstawać korelaty parainformacji, gdy pojawią się komunikaty w postaci potencjałów.

Zależność od pojawienia się takich komunikatów sprawia, że parainformowanie nie jest samodzielnym sposobem informowania, może ono istnieć tylko na przyczepkę do zwykłego informowania.

Inaczej mówiąc, chodzi o istnienie skojarzeń towarzyszących informowaniu, ale trzeba w tym rozróżnić skojarzenia rejestracyjne od skojarzeń korelacyjnych, występują bowiem trzy możliwości:

Pytanie, czy można wskazać jakieś przykłady parainformowania, byłoby dość niepoważne. Właściwsze byłoby pytanie, czy można nie wskazać przykładów parainformowania! Bo parainformowanie jest procesem tak częstym, że trzeba się wysilać chcąc wskazać informowanie bez udziału parainformowania, zwłaszcza gdy chodzi o porozumiewanie się ludzi.

Aby jednak zapobiec przypuszczeniu, jakoby parainformowanie było wyłącznym atrybutem ludzkiej psychiki, przytoczę najpierw dla porównania dwa przykłady, z których jeden dotyczy urządzeń technicznych, drugi zaś osób.

W pierwszej kolumnie zestawienia porównawczego parainformowanie jest przedstawione w terminologii cybernetycznej.

W drugiej kolumnie podany jest przykład stacji elektrycznych (np. elektrowni i jej podstacji) połączonych ze sobą linią przewodową, dzięki czemu włączenie linii pod napięcie w jednej stacji sprawia, że napięcie pojawia się również w drugiej stacji. Obecność napięcia jest sygnalizowana światłem (z reguły czerwonym) żarówek przyłączonych do linii na obu jej końcach.

W trzeciej kolumnie podany jest przykład porozumienia dwóch osób na temat „która godzina?”

W systemie X jest oryginał x1Stacja X jest bez napięcia.Osobnik X nic nie mówi.
W systemie Y jest obraz y1Stacja Y jest bez napięciaOsobnik Y nic nie słyszy.
W systemie X powstał oryginał x2W stacji X włączono napięcie.Osobnik X mówi: „jest ósma”.
Oryginał x2 jest kodowany w obraz y2Napięcie w stacji X powoduje, że jest napięcie w stacji Y.Od osobnika X osobnik Y słyszy: „jest ósma”.
Oryginał x2 wywołuje paraoryginał x3Napięcie w stacji X powoduje, że jest światło w stacji X.Osobnik X mówiąc: „jest ósma”, myśli: „godzina”.
Obraz y2 wywołuje paraobraz y3Napięcie w stacji Y powoduje, że jest światło w stacji Y.Osobnik Y słysząc: „jest ósma” myśli: „godzina”.
W rezultacie są parainformacje pIx oraz pIy, chociaż paraoryginał x3 nie jest kodowany w paraobraz y3W rezultacie w stacjach X i Y jest światło, chociaż światło w stacji X nie powoduje światła w stacji Y.W rezultacie osobnicy X i Y wiedzą, że chodzi o „godzinę”, chociaż osobnik X tego nie powiedział osobnikowi Y.

W przykładzie stacji występuje informowanie: pojawienie się napięcia w stacji Y jest informacją, że pojawiło się napięcie w stacji X, oraz parainformowanie: pojawienie się czerwonego światła w stacji Y jest parainformacją, że pojawiło się czerwone światło w stacji X. Parainformowanie jest tu możliwe dzięki istnieniu rejestratów w postaci przewodności połączeń żarówek z linią. Dopóki na linii nie ma napięcia, są to tylko rejestraty, o niczym nie informujące. Z chwilą pojawienia się napięcia powstają również korelaty w postaci mocy płynącej od linii do żarówek, i dzięki temu pojawiają się parainformacje.

Podobnie w przykładzie porozumiewających się osobników występuje informowanie: usłyszenie zdania „jest ósma” jest dla osobnika Y informacją, że osobnik X wypowiedział zdanie „jest ósma” oraz parainformowanie: skojarzeniem z wyrazem „godzina”, jest dla osobnika Y parainformacją, że u osobnika X występuje skojarzenie z wyrazem „godzina”. Parainformowanie jest tu możliwe dzięki istnieniu rejestratów skojarzeń w pamięci obu osobników. Dopóki nic się nie dzieje, rejestraty te nie odgrywają roli w zachowaniu obydwu. Dopiero wypowiedzenie i usłyszenie zdania „jest ósma” wiąże się z powstaniem korelatów umożliwiających parainformowanie.

Przykładem stacji elektrycznych posłużyłem się ze względu na jego wyrazistość, ale jest on o tyle sztuczny, że personel takich stacji traktuje świecenie lampy sygnałowej jako informację o włączeniu linii pod napięcie, a nie jako informację o świeceniu innej lampy sygnałowej, chociaż z teoretycznego punktu widzenia nic nie stałoby temu na przeszkodzie.

Natomiast pospolitym przykładem technicznym parainformowania jest korzystanie z zegarków. Przecież przychodząc na umówione spotkanie i nie zastając jeszcze partnera spoglądamy na zegarek po to, żeby się dowiedzieć, co teraz wskazuje jego zegarek, gdyż od tego będzie zależeć ocena, czy mamy do czynienia z partnerem niesolidnym (lub zatrzymanym niespodziewaną przeszkodą), czy też sami przyszliśmy za wcześnie.

Jest to parainformowanie, ponieważ wskazania naszego zegarka nie są wywołane przez wskazania zegarka partnera.

Są jednak instalacje, w których elektryczny zegar centralny napędza zegary lokalne (np. w biurach, na dworcach itp.). Wówczas spoglądanie na zegar lokalny, aby się dowiedzieć, co wskazuje zegar centralny, jest tylko informowaniem.

Co do porozumiewania się ludzi za pomocą zdań niepełnych można wskazać wiele przypadków, w których opuszcza się w mowie potocznej pewne silnie skojarzone wyrazy traktując je jako paraoryginały w nadziei, że u odbiorcy pojawią się one jako paraobrazy, dzięki czemu porozumiewanie będzie zapewnione. W poniższych przykładach opuszczane wyrazy są podane w nawiasach:

„Było to w (tysiąc) dziewięćset osiemnastym (roku)”.

„Naczelny (redaktor) jeszcze nie przyszedł”.

„Ja już dłużej nie mogę (tego wytrzymać)”.

„Rzodkiewki są już (do nabycia) po trzy (złote) pięćdziesiąt (groszy).”

Szczególnym zastosowania parainformowania są aluzje. To, czego nie chce się wyrazić przez informowanie (np. aby nie zostać pociągniętym do odpowiedzialności za określenia obraźliwe albo nie dopuścić, żeby niepowołani zrozumieli, o co chodzi), przenosi się na parainformowanie. W tym celu w informowaniu używa się sformułowań tak dobranych, żeby wywoływały pożądane parainformacje.

Na przykład komentarz do czyjegoś awansu, że awansowany zawdzięcza go „kwalifikacjom specjalnym”, może być aluzją do korzystania przezeń z protekcji przy braku rzeczywistych kwalifikacji.

Jako przykład aluzji można wskazać scenę z opery Tosca, gdy Scarpia, zapewniając Toskę, że Cavaradossi zostanie rozstrzelany tylko pozornie, wydaje polecenie, żeby Spoletta załatwił sprawę, „tak jak było z hrabią Palmieri”. I Scarpia, i Spoletta wiedzieli, że Palmari został rozstrzelany naprawdę, czyli porozumiewali się przez parainformowanie, podczas gdy Tosca potraktowała zapewnienia Scarpii jako informowanie.

Ale co tam aluzje — w gruncie rzeczy posługiwanie się wszelkimi wyrazami, znakami, gestami jest oparte na parainformacjach i służy wywoływaniu parainformacji.

Przecież mówi się „stół”, bo z tym wyrazem kojarzy się mebel o czterech nogach, a słysząc wyraz „stół” kojarzy się z nim taki właśnie mebel.

Tak więc zakres parainformowania zależy od skojarzeń u nadawcy i odbiorcy. Pewne skojarzenia występują u wszystkich ludzi lub prawie wszystkich ludzi, inne tylko u wykształconych, jeszcze inne tylko u niektórych, aż do takich, na które można liczyć tylko u jednego jedynego partnera.

Ponieważ informacja Ix jest transformacją oryginału x1 w oryginał x2, a parainformacja pIx jest transformacją oryginału x2 w paraoryginał x3, więc w rezultacie otrzymuje się transformację oryginału x1 w paraoryginał x3 (to samo odnosi się do informacji Iy i parainformacji pIy).

Jak widać, oryginał x2 odgrywa w tym rolę pośrednika. Wobec tego może nim być cokolwiek, pod warunkiem, że będzie temu towarzyszyć skojarzenie prowadzące do nie zmienionego paraoryginału x3.

Tym się objaśnia, że chociaż na świecie są setki języków, ludzie mogą się porozumiewać.

Wszystkie języki mają to wspólne, że występują w nich litery, wyrazy i zdania. Ze względów wspomnianych powyżej nie jest to jednak wcale konieczne, lecz tylko okazało się bardzo racjonalne, jeśli wziąć pod uwagę, jakie mnóstwo informacji można przekazywać za pomocą niespełna trzydziestu liter alfabetu!

Do porozumiewania się przez parainformowanie konieczne jest spełnienie trzech warunków:

Pierwszym warunkiem jest istnienie informowania. Ponieważ paraoryginały i paraobrazy powstają z transformacji oryginałów i obrazów, więc najpierw muszą się te oryginały i obrazy pojawić.

Możliwe jest informowanie bez parainformowania, natomiast niemożliwe jest parainformowanie bez informowania.

Na przykład, gdy matka z głębi pokoju pyta dziecko wyglądające przez okno, co dzieje się na ulicy, a dziecko odpowiada, że właśnie zgasło światło zielone, a zaświeciło czerwone albo że policjant wyciągną rękę w bok, to w takim przypadku dziecko mówi o informowaniu, w którym jest ono odbiorcą informacji. Natomiast gdyby odpowiedziało, że właśnie zostało zakazane przejście przez jezdnię, to wtedy mówiłoby o swoich parainformacjach. Natomiast niemożliwe byłoby, żeby dziecko powiedziało o zakazie przejścia, nie widząc zmiany barwy światła, ruchu ręki policjanta czy choćby nagłego zatrzymania się przechodniów.

Drugim warunkiem jest istnienie rejestratów parainformacji (skojarzeń).

Dlatego też występują trudności porozumienia między tubylcem a cudzoziemcem słabo znającym język miejscowy, między specjalistami z różnych dyscyplin posługujących się odmienną terminologią, między dorosłymi a dzieckiem (któremu jeszcze brakuje wielu rejestratów w pamięci) lub starcem o osłabionej pamięci (któremu już brakuje wielu rejestratów).

Trzecim warunkiem jest jednakowość parainformacji u nadawcy i odbiorcy.

Rolę jednakowości parainformacji dostrzega się najlepiej, gdy jej zabraknie.

Na przykład przyjaciele spotykający się po dwudziestu latach przebywania w odmiennych środowiskach stwierdzają nie bez zdziwienia, że właściwie, poza wspominkami z dawnego wspólnego życia, nie mają o czym mówić, „nie rozumieją się”.

Bez parainformacji informacje byłyby tylko wydawane i odbierane. Dzięki parainformacjom informacje są rozumiane.

Parainformowanie oparte na jednakowych parainformacjach u nadawcy i odbiorcy informacji stanowi „porozumienie”.

Parainformowanie oparte na niejednakowych parainformacjach u nadawcy i odbiorcy informacji stanowi „nieporozumienie”.

Streszczając więc, parainformowanie jest tym, co się potocznie określa jako „rozumienie”, „znaczenie”, „treść”, „sens” wszelkich komunikatów.

Odwieczny spór estetów o „formę” i „treść” dzieła sztuki jest nieporozumieniem (i niewątpliwie dlatego jest tak długotrwały), polegającym na nierozróżnianiu informowania i parainformowania. Forma to zbiór informacji zawartych w obrazach powstających u odbiorcy przy oglądaniu dzieła sztuki jako zbioru oryginałów. Treść to zbiór parainformacji zawartych w związkach obrazów z paraobrazami. Inaczej mówiąc, formą są spostrzeżenia odbiorcy dzieła sztuki, treścią zaś jego skojarzenia z tymi spostrzeżeniami.

Oczywiście zarówno spostrzeżenia, jak i skojarzenia są indywidualnymi cechami odbiorcy.

Ponieważ ludzie jako osobniki należące do tego samego gatunku organizmów mają prawie jednakową strukturę organów zmysłowych, więc też ich spostrzeżenia są prawie jednakowe, toteż od biedy można mówić, że forma jako zbiór obrazów u odbiorcy nie różni się od formy jako zbioru oryginałów, czyli że dzieło sztuki ma pewną formę, nawet wtedy gdy nikt go nie obserwuje.

Natomiast zupełnie inaczej jest ze skojarzeniami. Można mówić zaledwie, i to w grubym przybliżeniu, o podobieństwie pewnych skojarzeń typowych.

Stawiając sprawę ostrzej — gdy czytelnik mówi, że zdanie jest sensowne, świadczy to jedynie o tym, że parainformacje autora i czytelnika są jednakowe, dzięki czemu możliwe jest porozumienie. Podobnie gdy czytelnik mówi, że zdanie jest bezsensowne, świadczy to jedynie, że parainformacje czytelnika bardzo się różnią od parainformacji autora. Ocena zdań pod względem sensu jest względna — to samo zdanie może być sensowne dla jednego czytelnika, a bezsensowne dla innego. W sporze na ten temat mogą się oni co najwyżej odwoływać do innych osób, ale ze strony odwołującego się jest to poszukiwaniem osób o takich samych parainformacjach jak jego własne, czyli sprawa sprowadza się do swoistego głosowania: za miarodajny uważa się pogląd przeważającej większości. Większość taką znajduje się na ogół w sprawach, w których do jednakowości parainformacji doprowadziła jednolitość programów szkolnych, toteż głównym argumentem w sporach o sensowność jest zwykle odwoływanie się do znormalizowanego wykształcenia, przy czym dyskutanci nie zauważają, że oparta na tym ocena sensowności bynajmniej nie staje się obiektywna.

W sprawach spoza ujednoliconych skojarzeń, argumentem staje się odwołanie do znawców w przeświadczeniu, że ich pogląd jest zobowiązujący. W zakresie sztuki jednak nie może być „znawców” dekretujących, co jest słuszne, a co niesłuszne. Sztuka bowiem to nie fabryka, a emocje estetyczne to nie lodówka, w której konstruowaniu większy głos ma inżynier niż robotnik dowożący materiały, jest to bowiem produkt zbiorowy, który na uwzględnieniu zdania specjalisty tylko zyska, i przeznaczony dla innych, podczas gdy doznawanie dzieła sztuki jest sprawą indywidualną i własną każdego odbiorcy. Znawcy mogą wskazywać, zwracać uwagę, proponować, ale odrzucenie propozycji przez odbiorcę nie świadczy o nim źle ani dobrze, lecz tylko że propozycja mu nie odpowiada, i to jest rozstrzygające.

Tak jest zresztą z wszelkimi uczuciami. „Znawcy” mogą twierdzić, że Jan jest głupi żeniąc się z brzydką Zosią zamiast z ładną Marysią, lecz w tych sprawach nie chodzi o to, żeby Jan był „mądry”, lecz żeby był szczęśliwy. To zaś zależy od jego osobistych cech, nikt go w tym nie wyręczy, nic mu też nie pomoże ani nie zaszkodzi fakt, że inni bywają szczęśliwi lub nieszczęśliwi z innych powodów. Dokładnie tak samo jest z doznaniami estetycznymi.

Poza pewnym podkładem skojarzeń podobnych u poszczególnych ludzi istnieje tak wiele skojarzeń odmiennych, że wszelka dyskusja zmierzająca do uzgodnienia poglądów staje się beznadziejna.

W tym stanie rzeczy staje się jasne, że treść nie jest tym, co jakieś dzieło „ma”, lecz tym, co poszczególni odbiorcy mu przypisują, a to co mu przypisują, jest oparte na ich własnych skojarzeniach. Mówienie, że dzieło sztuki ma nie tylko formę, ale i treść, jest nadużyciem terminologicznym. Co by się też natychmiast ujawniło, gdyby przy używaniu terminów trzymano się konwencji terminologicznych, a nie domniemań znaczeń słów.

Przypisywanie treści samemu dziełu ma źródło w wyobrażeniach, że istnieją jednakowi „normalni” odbiorcy, wobec czego ten komu treść dzieła przedstawia się odmiennie, ujawnia że jest „nienormalny” i wobec tego może nie być brany pod uwagę, a „treść dzieła” pozostaje taka, jaką dzieło to „zawiera”.

Nieporozumienie to jest podłożem godnej ubolewania nietolerancji wobec „kucharek” zaczytujących się w melodramatycznych „kiczach”. To co jest kiczem dla krytyka literackiego, może być arcydziełem dla „kucharki”, przy czym nie ma żadnych podstaw do twierdzenia, że pogląd krytyka jest czymś obiektywnym ani że powinien być obowiązujący dla innych. Z punktu widzenia twórcy „kucharka” jest nawet lepszym odbiorcą, ponieważ wzrusza się jego dziełem, podczas gdy krytyk tylko grymasi. Nie bez powodu Mickiewicz toczył boje z „krytykami i recenzentami warszawskimi” i marzył, „żeby te księgi zbłądziły pod strzechy”, a Sienkiewicz ani jednym słowem repliki nie zaszczycił lawiny potępień jego Trylogii.

Nieraz usiłuje się narzucać poglądy w sprawach sztuki powołując się na „wychowawczą rolę sztuki”. Można na to odpowiedzieć, że małżeństwo też oddziałuje wychowawczo, ale to nie powód, żeby ktoś, zamiast z kobietą kochaną, miał się żenić z taką, która go będzie „wychowywać”.

Upowszechnienie oświaty i wzrost poziomu wykształcenia sprawiają, że u odbiorców dzieł sztuki można coraz bardziej liczyć na rozległe skojarzenia. Nic więc dziwnego, że parainformacje odgrywają w sztuce coraz większą rolę.

Dawne dzieła sztuki odznaczały się dokładnością przedstawiania, o czym łatwo się przekonać obserwując szczegółowość anatomiczną starożytnych posągów i średniowiecznych portretów. Ideałem twórców tych dzieł było więc możliwie wierne informowanie („sztuka komunikatywna”).

Z czasem zaczęto od tego odchodzić, rezygnując z nadmiernej szczegółowości. Braki szczegółów miał sobie odbiorca wypełnić własną wyobraźnią, a więc parainformacjami.

W sztuce najnowszej autorzy często unikają podawania jakichkolwiek informacji konkretnych, starając się za pomocą informacji abstrakcyjnych pobudzić odbiorcę do snucia własnych myśli, czyli w ogromnym stopniu odwołują się do jego parainformacji.

Na parainformacjach opiera się też odczuwanie humoru. Opowiadając dowcip podaje się takie informacje i w takiej kolejności, żeby u słuchacza wiązały się one z parainformacjami odmiennymi od tych, na które zostanie on naprowadzony nagle na końcu opowiadania.

Opowiadanie dowcipów wywołuje efekt humorystyczny przy odpowiednich parainformacjach słuchaczy, w związku z czym można rozróżniać dowcipy prowokujące przewidziane parainformacje tylko u osób nieinteligentnych („dowcipy płaskie”) bądź tylko u osób bardzo inteligentnych („dowcipy wyrafinowane”), bądź też u osób znających pewne szczególne fakty („dowcipy dla wtajemniczonych”).

Dowcip może być chybiony wobec słuchaczy o nieodpowiednich parainformacjach. Słuchaczom takim opowiadający są skłonni zarzucać brak poczucia humoru. Często się to zdarza, gdy sytuacja występująca w dowcipie mogłaby dotyczyć samego słuchacza. Dlatego też zamiast wesołości nieraz występuje rozdrażnienie, np. u lekarzy słyszących dowcipy o niedbalstwie w swoim zawodzie, u polityków słyszących dowcipy o błędach swojego stronnictwa, u cudzoziemców słyszących dowcipy o przywarach swoich rodaków itp.

I wreszcie należy wspomnieć o dowcipach nieumiejętnie opowiadanych. Podanie informacji wykraczających poza niezbędne minimum lub przestawienie kolejności potrzebnych informacji może u słuchacza przedwcześnie wywołać właściwe parainformacje, niwecząc przez to zamierzone zaskoczenie („uśmiercenie dowcipu”).

Jednym z chwytów stosowanych przez humorystów jest traktowanie zdań w sposób dosłowny, czyli tak jak gdyby chodziło o zawarte w nich informacje, chociaż dzięki parainformacjom jest dla każdego oczywiste, że chodzi o co innego. Jako przykład można tu przytoczyć żarty Sowizdrzała.

Rolę parainformacji znakomicie uwydatnia następująca anegdota:

Pewien kapitan statku handlowego nie znosił swego zastępcy i szykanował go przy każdej sposobności. W czasie postoju statku w jakimś egzotycznym porcie zastępca kapitana, mając dzień wolny od służby, zszedł na ląd i przypadkowo spotkawszy tam dawno nie widzianego kolegę udał się z nim do pobliskiej traktierni, gdzie obydwaj wspominali dawne czasy, sporo przy tym popijając. Kiedy pora była wracać na statek, zastępca kapitana spostrzegł, że chodzenie sprawia mu poważne trudności, i z przerażeniem myślał, jaka będzie reakcja kapitana. Jego przyjaciel doradził mu, żeby wysłał do kapitana przez któregoś ze swoich marynarzy włóczących się po porcie kartkę z prośbą o usprawiedliwienie jego powrotu w takim stanie. Odpowiedź kapitana była pozytywna, wobec czego zastępca kapitana, wyspawszy się w swojej kajucie, stawił się na dyżur nie przeczuwając nic złego. Ku swojemu zdumieniu znalazł w dzienniku następujący zapis dokonany przez kapitana: „Podczas mojego dyżuru zastępca kapitana znajdował się w stanie nietrzeźwym.” Pobiegł czym prędzej do kapitana z pretensją, powołując się na jego zgodę, i to otrzymaną na piśmie. „Wiem, wiem — odpowiedział kapitan — ale doprawdy nie rozumiem, o co panu chodzi. Przecież to, co napisałem w dzienniku, jest zgodne z prawdą, a przy tym nie ma tam najmniejszego zarzutu pod pana adresem.” Następnego dnia kapitan znalazł w dzienniku następujący zapis swojego zastępcy: „Podczas mojego dyżuru kapitan statku był trzeźwy.”

Złośliwość kapitana i zemsta jego zastępcy polegały na odwoływaniu się do parainformacji osób mogących przeczytać zapisy w dzienniku. Zauważmy, że zapis zastępcy kapitana, rozpatrywany bez parainformacji, zawierał informacje pochlebne dla kapitana.

Parainformowanie jest oszczędniejsze od informowania, odpada bowiem konieczność transformowania paraoryginałów w paraobrazy, ale jest ono zarazem mniej pewne, ponieważ paraoryginały i paraobrazy są od siebie niezależne i wobec tego mogą jednocześnie występować albo nie.

W związku z tym warto dokonać przeglądu rodzajów informowania i parainformowania z punktu widzenia ich zniekształceń.

Informowanie wierne (transinformowanie) jest zapewnione, gdy:

Informowanie zniekształcone może być informowaniem pozornym lub informowaniem fałszywym.

Informowanie pozorne (pseudoinformowanie) powstaje, gdy ciągi kodów, choć zupełne, są nieoddzielne, tj. mają pewne komunikaty wspólne, przy czym może to być:

Informowanie fałszywe(dezinformowanie), powstaje, gdy ciągi kodów są niezupełne, choć oddzielne, przy czym może to być:

Podobne rozróżnienia odnoszą się do parainformowania.

Domniemywanie trafne (paratransinformowanie) jest zapewnione, gdy parainformacje u odbiorcy są takie same jak u nadawcy (np. zrozumienie aluzji).

Domniemywanie nietrafne (paradezinformowanie) występuje, gdy parainformacje u odbiorcy i nadawcy są niejednakowe, przy czym może to być:

Podobnie jak w wyodrębnionym torze sterowniczym możliwa jest transformacja jednego komunikatu w inny, tak samo możliwa jest transformacja zbioru komunikatów jednego toru sterowniczego w zbiór komunikatów innego toru sterowniczego (przy traktowaniu obu tych torów jako należących do pewnego nadrzędnego toru sterowniczego), co jest równoznaczne z transformacją informacji z jednego toru w informację z innego toru. Ponieważ jednak każda transformacja poprzeczna jest informacją, więc w omawianym przypadku mamy do czynienia z metainformacją, czyli informacją o informacjach, i z metainformowaniem, czyli informowaniem o informowaniu.

Tak samo jak informowanie, również i metainformowanie może być wierne (metatransinformowanie), albo pozorne (metapseudoinformowanie), albo fałszywe (metadezinformowanie). Podobnie też jak parainformowanie, tak samo i metainformowanie może stanowić domniemywanie trafne (metaparatransinformowanie) lub nietrafne (metaparadezinformowanie) ze wszystkimi odmianami.

Omawianie ich wszystkich nie byłoby tutaj możliwe, toteż ograniczę się do paru typowych spraw z zakresu metainformowania.

Wynik pomiaru jest informacją, ale ocena tego wyniku (np. dokładności) jest metainformacją, dotyczy bowiem porównania otrzymanego wyniku z innym wynikiem, np. uzyskiwanym za pomocą miernika wzorcowego.

Metadecydowaniem jest decydowanie o sposobach decydowania.

Metadyskutowaniem jest dyskutowanie o sposobach dyskutowania.

Metanauczaniem jest nauczanie sposobów nauczania itp.

Nazywanie kogoś oszczercą jest metadezinformowaniem, jeżeli nie przytacza się jego wypowiedzi.

Jeżeli w kodeksie mówi się o karalności określonych czynów, jest to informowanie. Natomiast jeżeli mówi się tam o karalności „czynów szkodliwych”, jest to metadezinformowanie, ponieważ oznacza, że czyn będzie przez kogoś oceniany pod względem szkodliwości (czyli nastąpi porównanie informacji o czynie popełnionym z informacją o czynach dopuszczalnych), a przy tym nie wymienia się kryteriów oceny szkodliwości, jakie będą zastosowane. Rozwój prawa zmierza do coraz większego eliminowania metadezinformowania. W przeciwnym razie cały kodeks karny można by zredukować do dwóch paragrafów: „1. Przestępstwa są karalne. 2. Co było przestępstwem, oceni prokurator.”

Rozróżnienie między informowaniem a metainformowaniem umożliwia też uchwycenie różnicy między fałszem a kłamstwem. Fałszem jest dezinformowanie, kłamstwem zaś metadezinformowanie przedstawiające to dezinformowanie jako transinformowanie. Inaczej mówiąc, kłamstwem jest przedstawianie fałszu jako prawdy. Przed zarzutem kłamstwa chroni metatransinformowanie przedstawiające dezinformowanie jako dezinformowanie, czyli przedstawianie fałszu jako fałszu.

Na przykład jest fałszem, gdy autor powieści historycznej podaje zmyślone przez siebie rozmowy między przedstawianymi postaciami historycznymi, ale przed zarzutem kłamstwa chroni go wyraz „powieść” umieszczony pod tytułem książki.

Z tego punktu widzenia dość niefortunne jest sądowe wyrażenie „kara za fałszywe zeznania” — powinno by się mówić raczej o karze za kłamliwe zeznania, gdyż źródłem fałszywych zeznań mogą być również omyłki, złudzenia itp., czemu zeznający nie zaprzecza.

Jaki to wszystko ma związek z klasyczną (ilościową) teorią informacji? Przede wszystkim taki, że tego wszystkiego w niej nie ma. Samo tylko odżegnanie się od uwzględniania treści informacji wyłączyło z owej teorii cały obszar parainformowania.

Pozostaje jednak odpowiedzieć na pytanie dotyczące ilościowego określenia informacji. Poszczególne informacje, jako transformacje poprzeczne komunikatów, można liczyć, może być więc interesujące, w jakim stosunku wynik takiego liczenia pozostawałby do ilości informacji określanej w dotychczasowej teorii informacji.

Spraw tych nie mogę jednak tutaj roztrząsać, gdyż wymagałoby to dłuższych wywodów2, a przede wszystkim dlatego, że nie jest to potrzebne do tematyki niniejszej książki.

Ograniczę się więc tylko do zaznaczenia, że w zależności od celu, w jakim się informacji szuka, trzeba rozróżniać dwa ich rodzaje: informacje opisujące zbiór komunikatów oraz informacje identyfikujące jakiś komunikat w zbiorze.

Na przykład inna jest liczba informacji potrzebnych studentowi, wybierającemu się na egzamin z geografii, do opisania łańcucha górskiego pod względem wysokości poszczególnych gór, inna zaś do zidentyfikowania, o wysokość której góry egzaminator go zapyta.

Otóż dotychczasowa teoria informacji zajmuje się tylko „ilością informacji” w zagadnieniach identyfikacji.

Licząc informacje jako transformacje poprzeczne komunikatów, można określić zarówno liczbę informacji opisujących, jak i liczbę informacji identyfikujących. Wzory na liczbę informacji identyfikujących są tożsame ze wzorami podawanymi we wspomnianej teorii.

O ilościowym traktowaniu wspominam dlatego, żeby czytelnicy, którym zdarzyło się zetknąć z teorią informacji w jej dotychczasowej postaci, wiedzieli, czego się trzymać przy lekturze tego rozdziału, a przede wszystkim żeby się nie dopatrywali sprzeczności, bo jej nie ma.

Natomiast dla tematyki tej książki istotne znaczenie mają sprawy energetycznego traktowania informacji i parainformacji. Związek z liczeniem informacji (opisujących) będą mieć tylko rozważania w rozdziale 14.


2 Zainteresowany czytelnik może je znaleźć w mojej książce Jakościowa teoria informacji, Warszawa 1970.

Cyfryzacja - W.D. (autonom@o2.pl).

© autonom 2003-2017, autonom@o2.pl