ZROZUMIENIE UMOŻLIWIA ZASTĄPIENIE NIERACJONALNYCH DZIAŁAŃ LUB BEZRADNOŚCI PRZEZ DZIAŁANIA RACJONALNE


Marian Mazur, Cybernetyka i charakter. Wyd. 1, PIW, Warszawa 1976.


12. Zachowanie

Po omówieniu obszarów informacyjnego i energetycznego można przejść do rozpatrzenia wpływów procesów informacyjnych i energetycznych na zachowanie systemu autonomicznego, a więc i na zachowanie człowieka.

Z okoliczności, że homeostat jest organem wspólnym dla obu obszarów, wynika, że za jego pośrednictwem procesy informacyjne wywierają wpływ na procesy energetyczne, a procesy energetyczne wywierają wpływ na procesy informacyjne, rys. 12.1.


Rys. 12.1 Współzależność procesów informacyjnych i energetycznych w systemie autonomicznym

W szczególności znaczy to, że:

Ponieważ moc korelacyjna zależy od oddziaływań informacyjnych otoczenia i od działania homeostatu, a moc fizjologiczna zależy od oddziaływań energetycznych otoczenia i od działania homeostatu, przy czym działanie homeostatu zależy zarówno od mocy korelacyjnej, jak i od mocy fizjologicznej, więc w rezultacie moc korelacyjna zależy od oddziaływań informacyjnych i energetycznych otoczenia, i podobnie moc fizjologiczna zależy od oddziaływań informacyjnych i energetycznych otoczenia.

Od mocy korelacyjnej, a w szczególności od spowodowanych przez nią decyzji, zależy, w których efektorach wystąpią reakcje (rodzaj reakcji). Od mocy fizjologicznej, a w szczególności od mocy dyspozycyjnej jako jej składnika, zależy, jak silne będą te reakcje (natężenie reakcji).

Wynika stąd, że decyzje (rodzaj reakcji) zależą zarówno od oddziaływań informacyjnych, jak i energetycznych otoczenia, oraz że moc dyspozycyjna (natężenie reakcji) zależy zarówno od oddziaływań informacyjnych, jak i energetycznych otoczenia.

Znaczy to, że reakcje zależą od bodźców i od zasilania, ale nie w taki sposób, że rodzaj reakcji zależy do bodźców, a natężenie reakcji od zasilania, lecz w taki, że rodzaj reakcji zależy od bodźców i zasilania oraz natężenie reakcji zależy od bodźców i zasilania.

Krótko mówiąc, wszelkie reakcje systemu autonomicznego stanowią zachowanie się całego systemu.

Wszystko to byłoby jasne od dawna, gdyby tworząc wiedzę o człowieku zaczynano od ogólnego pojęcia systemu, przechodząc następnie do węższego pojęcia systemu autonomicznego, z czego wyniknęłoby, jakie właściwości musi mieć człowiek jako jeden z systemów autonomicznych.

Tworzono ją jednak postępując w kierunku przeciwnym: najpierw gromadząc szczegóły, a potem dążąc do uogólnień. Szczegółów zebrano mnóstwo, ale nie mogąc pokonać trudności w składaniu ich w spójną całość zdano się na filozoficzne fantazjowanie. Zamiast dochodzić do naukowego poznania człowieka, przekomarzano się o znaczenie słów wprowadzonych bez należytego oparcia definicyjnego, a wobec nierozstrzygalności sporów będących nie tyle konfrontacjami argumentów, ile wyznań wiary, uczyniono człowieka obiektem rozmaitych „światopoglądów”, tj. postanowień, co uważać za „słuszne”. Zamiast formułowania twierdzeń i przedstawiania dowodów uprawiano „wieszczenie”, tj. bezdowodowe zapewnianie, co najwyżej wspierane cytowaniem wypowiedzi rozmaitych wcześniejszych „wieszczów”, rzekomo autorytatywnych.

Spośród nonsensów, jakie w ciągu tysiącleci wypowiedziano na temat człowieka, najbardziej uporczywym okazało się zapewnienie o dwoistości ludzkiej natury: dusza — ciało, duchowy — materialny, itp.

Stało się to źródłem naiwnych poglądów, że u zwierząt występują tylko funkcje somatyczne, „cielesne”, u człowieka zaś ponadto funkcje umysłowe, „duchowe”, że funkcje trawienne, seksualne itp. należą do „cielesnych”, a więc u człowieka są przejawem „zwierzęcej natury”, degradującym jego „naturę duchową”, i wobec tego powinny być przez nią zwalczane, np. przez „umartwianie”, „sublimację” itp.

Nawet w medycynie pogląd o wzajemnym powiązaniu procesów psychicznych i somatycznych („psychosoma”) napotykał wielkie opory, a i dziś jeszcze można spotkać jego przeciwników.

W przeciwieństwie do doktrynalnych uprzedzeń zdrowy rozsądek nieraz odgadywał intuicyjnie związek między informacyjnymi i energetycznymi procesami u człowieka. Świadczą o tym choćby takie przysłowia, jak mens sana in corpore sano, „przez żołądek do serca”, „śmiech to zdrowie” itp.

Dawno też zauważono, że dobre samopoczucie sprzyja dobremu trawieniu, a dobre trawienie sprzyja dobremu samopoczuciu. Że w rozdrażnieniu źle się trawi, a przy złym trawieniu ulega się rozdrażnieniu. Że przestrach zapiera oddech. Że osłabienie zmniejsza zdolność myślenia i decydowania. Że wyobrażenia erotyczne pobudzają działanie gruczołów seksualnych, a wzmożone działanie gruczołów seksualnych pobudza wyobrażenia erotyczne itd.

Wzajemne oddziaływanie procesów informacyjnych i energetycznych jest określone przez zasady współdziałania homeostatu z korelatorem i akumulatorem, a mianowicie że:

Biorąc pod uwagę powyższe zasady oraz oddziaływania zaznaczone na rys. 12.1 można rozróżnić cztery następujące przypadki:

W języku potocznym można to wyrazić następująco:

Przyjemność wywołuje zadowolenie i ochotę oraz przypływ sił i wzmożenie działania. Na przykład, satysfakcja ze zdobywania przewagi w walce wzmaga wolę walki i mobilizuje dalsze siły.

Przykrość wywołuje niezadowolenie i zniechęcenie, oraz znużenie i osłabienie działania. Na przykład człowiek przerażony traci zdolność podejmowania decyzji („czuje pustkę w głowie”) i siły do jakiegokolwiek działania („nogi się pod nim uginają”).

Wytchnienie wywołuje przypływ sił i gotowość do działania, oraz zadowolenie i ochotę. Na przykład człowiek wypoczęty przejawia inicjatywę w wyszukiwaniu sobie zajęć.

Wysiłek wywołuje znużenie i osłabienie działania oraz niezadowolenie i zniechęcenie. Na przykład człowiek wyczerpany obojętnieje na wszystko i przestaje stawiać opór.

Ogólnie więc mówiąc, zakłócenia równowagi funkcjonalnej (awersja lub przeciążenie) wywołują niezdecydowanie i bezsilność, natomiast odkłócenia (atrakcja lub odciążenie) sprzyjają podejmowaniu decyzji i ponoszeniu trudów.

Rzecz jasna, przejawia się to w stopniu wzmożonym, gdy naraz występują zakłócenia informacyjne (awersja) i energetyczne (przeciążenie) bądź naraz odkłócenia informacyjne (atrakcja) i energetyczne (odciążenie).

Pośrednie są przypadki, gdy naraz występują zakłócenia informacyjne (awersja) i odkłócenia energetyczne (odciążenie), bądź odkłócenia informacyjne (atrakcja) i zakłócenia energetyczne (przeciążenie). Można to zilustrować przykładem człowieka, którego spotyka przyjemność, gdy jest zmęczony, albo którego spotyka przykrość, gdy przejawia gotowość do działania.

Możliwe jest przy tym, że odkłócenie przewyższa nad zakłóceniem lub odwrotnie.

Być może, ktoś byłby skłonny powątpiewać o słuszności powyższych rozróżnień, wskazując, że przykrość niekoniecznie osłabia działanie, może bowiem je też powodować, np. gdy człowiek zagrożony niebezpieczeństwem, zamiast stać jak wryty, rzuca się do walki lub do ucieczki.

Taki argument byłby nieporozumieniem. Zagrożony walczy lub ucieka, ponieważ widzi w tym możliwość ratunku, a wyobrażenie to jest dla niego atrakcyjne i wobec tego spotyka się z aprobatą, wywołuje przypływ sił i prowadzi do działania — zgodnie z wymienionymi powyżej zasadami.

Porównując rys. 12.1 z rys. 6.2 nietrudno spostrzec, że przedstawiają one jednakowe schematy. Znaczy to, że funkcjonowanie systemu autonomicznego obejmuje rozwiązywanie problemów decyzyjnych wszystkich trzech rodzajów.

Homeostat spełnia rolę postulatora. Problem: „co osiągnąć?”. Rozwiązanie: „równowagę funkcjonalną”.

Korelator spełnia rolę optymalizatora. Problem: „jak osiągnąć?”. Rozwiązanie: „rozpływem mocy korelacyjnej”.

Akumulator spełnia rolę realizatora. Problem: „czym osiągnąć?”. Rozwiązanie: „wydawaniem mocy dyspozycyjnej”.

Problemy rozwiązywane przez korelator i akumulator są uzależnione od problemu homeostatu — określenie, jak osiągnąć i czym osiągnąć, zależy od określenia, co osiągnąć. Sensowność tej zależności znajduje wyraz w sprzężeniu korelatora i akumulatora z homeostatem. Dzięki temu sprzężeniu homeostat kontroluje rozwiązania pojawiające się w korelatorze, przy czym rozwiązaniom naruszającym równowagę (awersja) przeciwdziała (dezaprobata), a rozwiązania przywracające równowagę (atrakcja) popiera (aprobata). Podobnie homeostat kontroluje rozwiązania pojawiające się w akumulatorze, przy czym rozwiązaniom naruszającym równowagę (przeciążenie) przeciwdziała (odprężenie), a rozwiązania przywracające równowagę (odciążenie) popiera (sprężenie).

Wobec nierozłączności procesów informacyjnych i energetycznych w systemie autonomicznym wszelkie zakłócenia równowagi wywierają wpływ na funkcjonowanie całego systemu, a ich usuwanie zależy także od funkcjonowania całego systemu. Wynika stąd, że do sterowania się systemu autonomicznego niezbędne jest spełnianie wszystkich poniższych wymagań:

Ujawnia się tu błędność i szkodliwość poglądu „dobrych panów”, sądzących, że wystarcza, gdy ludzi mają co jeść i co robić, natomiast nie potrzeba im nic wiedzieć i o niczym decydować, bo od tego są „panowie”.

Już w zamierzchłej przeszłości do zasad ujarzmiania ludzi należało:

Ograniczenia informacyjne były ostrzejsze niż ograniczenia energetyczne, jako że niewolnicy byli potrzebni do wykonywania pracy, trzeba było więc zapewniać im niezbędne do tego siły (moc robocza), natomiast wiedzę i decydowanie panowie pozostawiali dla siebie, udzielając niewolnikom tylko informacji koniecznych ze względu na pracę i utrzymywanie ich w posłuszeństwie.

Do selekcjonowania udzielanych informacji dorabiano późnej uzasadnienie, jakoby to dla dobra informowanych chodziło o ustrzeżenie ich od szkodliwego wpływu szatańskich, heretyckich i wrogich podszeptów. Sprzyjała temu doktryna „ducha”, według której procesy informacyjne były czymś zupełnie oddzielnym od procesów energetycznych („niematerialne”).

Tymczasem procesy informacyjne i energetyczne są tak ściśle ze sobą powiązane, że jakiekolwiek braki w zakresie jednych lub drugich upośledzają człowieka.

Argument o selekcjonowaniu informacji ze względu na „dobro”, „szkodliwość” itp. to oczywiście hipokryzja. Podobnie jak człowiek odżywiany papką, aby nie zaszkodzić jego zdolności trawienia, utraciłby w końcu tę zdolność, tak samo pod wpływem papki informacyjnej utraciłby zdolność myślenia. Istotę funkcjonowania człowieka, jako systemu autonomicznego, stanowi bowiem nie samo istnienie równowagi funkcjonalnej, lecz dążenie do jej utrzymywania, bo tylko dzięki temu utrzymuje się sprawność organów sterowniczych: akumulatora, homeostatu i korelatora. Praktycznie znaczy to, że optimum funkcjonowania człowieka występuje nie wtedy, kiedy wszystko jest strawne, bezpieczne i słuszne, lecz wtedy, gdy to funkcjonowanie polega na nieustannym stwierdzaniu różnic między strawnością a niestrawnością, między bezpieczeństwem a niebezpieczeństwem, między słusznością a niesłusznością. Do tego zaś konieczna jest styczność z tym, co niestrawne, niebezpieczne i niesłuszne.

Ponieważ zarówno atrakcja, jak i odciążenie skłaniają człowieka do decydowania i działania, więc nic dziwnego, że od dawna pilnowano, żeby atrakcja i odciążenie ujarzmionych nie były zbyt duże. Wobec tego, że najsilniejszą atrakcją są doznania seksualne, a największe odciążenia uzyskuje się przez zdobycie władzy, ze szczególną zaciekłością starano się zniechęcić ludzi do seksu i polityki. Jednakże metody stosowane do tych dwóch celów musiały być odmienne, a to z następujących względów.

Władza podlega prawu, które można by określić jako „prawo zachowania władzy”, co znaczy, że jeżeli ją ktoś ma, to nie ma jej kto inny, a jeżeli ktoś ma jej więcej, to kto inny ma jej o tyleż mniej.

Seks natomiast nie podlega podobnemu prawu — aby doznawać przyjemności seksualnych, nie potrzeba pozbawiać ich kogokolwiek innego. Raczej przeciwnie, można je jeszcze bardziej zwiększyć przez zapewnianie ich również swoim partnerom.

Różnica ta jest zrozumiała — przecież władza to rodzaj mocy (socjologicznej), a moc podlega prawu zachowania energii. Natomiast doznania seksualne to atrakcje, czyli zjawiska natury informacyjnej, informacje zaś są niezależne od liczby zawierających je komunikatów, jednemu człowiekowi nie ubędzie informacji przez to, że takież informacje będzie mieć wielu innych ludzi.

Inna różnica polega na tym, że władza, jako moc socjologiczna, ma źródło w otoczeniu, może więc być określonemu człowiekowi uniedostępniona, podczas gdy doznania seksualne, jako emocja, mają źródło w organizmie doznającego, są więc od człowieka nieodłączne.

Różnice te sprawiają, że przedstawiając ciągoty do zdobywania władzy i do doznawania emocji seksualnych jako niesłychanie zdrożne, władzę windowano „w górę”, seks zaś spychano „w dół”.

Władzę legitymowano możliwie wysokim pochodzeniem: od Boga, z przyrodzonego porządku, z woli narodu itp. Seks pochodził z samego dołu: od szatana, z instynktu zwierzęcego, z ludzkiej ułomności itp.

Władza to wyniesienie na szczyt, majestat, ceremonialne szaty i wspaniałość pałaców. Seks to upadek na dno, wstrętny grzech nieczystości, ohyda golizny w ciemnych zakamarkach.

W ten sposób wpajano mniemanie, że władza, jak słońce co dzień świecące, jest zawsze obecna, ale niedosiężna, natomiast seks tak jakby nie istniał, to mrok, w który nie należy się wpatrywać.

O władzy i seksie wolno było mówić tylko ogólnikowo (o władzy tylko z zachwytem, o seksie tylko z pogardą), wywlekanie szczegółów to tabu.

Mogłoby się wydawać, że dziś jest to już nieaktualne, bo prasa całego świata pisze najwięcej o polityce, a „seksofala” wezbrała w niebywałym stopniu. Nie należy jednak ulegać złudzeniom — to, co istotne, jest przemilczane.


Jednym z głównych problemów dotyczących ludzkiego zachowania jest pytanie, w jakim stopniu zachowanie to może być uzależnione od wpływu otoczenia, a w szczególności od wpływu ludzi z otoczenia.

Problem ten stał się od dawna terenem ścierania się różnych poglądów doktrynalnych, od zapewniania, że człowiek ma „wolną wolę”, stanowiącą atrybut niezależnego „ducha”, do przeświadczenia, że człowieka można dowolnie „ukształtować”, przez zastosowanie odpowiednich zabiegów wychowawczych.

Takie bezdefinicyjne i bezdowodowe poglądy prowadziły do zażartych sporów, które niczego nie wyjaśniały i okazywały się szczególnie jałowe, gdy w grę wchodziła odpowiedzialność za ludzkie postępki. Na podstawie pierwszego z tych poglądów należałoby obciążać odpowiedzialnością wyłącznie samego sprawcę, na podstawie drugiego zaś wyłącznie wychowawców sprawcy, ale nie było chyba gorliwszych wychowawców niż wyznawcy „wolnej woli”, ani surowszych sędziów niż zwolennicy „kształtowania” człowieka przez wychowanie. Absurdalny spór rozstrzygał się prosto w konkretach: gdy chodziło o poddawanie ludzi wychowawczym zabiegom, okazywali się oni całkowicie urabialni, a gdy chodziło o podciągnięcie ich do odpowiedzialności, nagle odzyskiwali „wolną wolę”.

Tego rodzaju niekonsekwencje są najbardziej widoczne w szkolnictwie. Przy układaniu programów szkolnych traktuje się je jako czynnik rozstrzygający o tym, jaka będzie młodzież kończąca szkołę, toteż komisje programowe drobiazgowo roztrząsają, co w każdym przedmiocie nauczania dodać, zmienić lub skreślić. Sama młodzież jest przy tym traktowana jak surowiec, z którego otrzyma się wyroby zależne od zastosowanej obróbki. Podczas szkolenia okazuje się, że sprawa jest złożona — obok postawy nauczyciela odgrywa jednak rolę również postawa ucznia, stosuje się więc rozmaite środki mające skłonić ucznia do współdziałania. I wreszcie, gdy dochodzi do egzaminowania, okazuje się, że wszystkiemu jest winien tylko uczeń. Sprawę traktuje się tak, jak gdyby tylko starania ucznia rozstrzygały o jego wiedzy (przecież gdyby tak było naprawdę, to nauczyciele byliby niepotrzebni). Jest kapitalne, że w razie ujemnych wyników wspólnego trudu ucznia i nauczyciela represje w stosunku do jednego z tych wspólników wymierza drugi wspólnik!

Sprawie możności wpływania na ludzkie zachowanie przyjrzyjmy się w świetle cybernetycznej aparatury pojęciowej. Dla uproszczenia terminologii będziemy rozróżniać „człowieka” dążącego do utrzymania niezależności swojego zachowania, oraz „kontrahenta” dążącego do wywierania wpływu na to zachowanie.

Biorąc pod uwagę, że bodźce mogą być dla człowieka atrakcyjne lub awersyjne, oraz że reakcje człowieka mogą być dla jego kontrahenta bodźcami atrakcyjnymi lub awersyjnymi, otrzymuje się cztery możliwe sytuacje.

Dwie spośród tych sytuacji są bezkonfliktowe:

Dwie pozostałe sytuacje są konfliktowe:

Można ponadto wymienić sytuacje, w których występują bodźce obojętne, ale są to sytuacje oczywiście bezkonfliktowe, jako oparte na sprzężeniach, w których reaktywność jednego systemu lub obydwóch jest równa 1 („potakiwacz”, twierdzenie 5.5). Człowiek nie sprzeciwia się zmianie bodźców ani jego kontrahent nie dąży do wpływania na bodźce człowieka, którego reakcje są dla kontrahenta bodźcami obojętnymi.

Bezkonfliktowe są także sytuacje, które mogłyby być konfliktowe, ale nie są, ponieważ o zachowaniu człowieka kontrahent nie otrzymuje informacji, tzn. reakcje człowieka nie są bodźcami dla kontrahenta (brak sprzężenia, twierdzenie 5.6) i wobec tego nie wywołują u niego awersji („czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal”). Jest to przypadek, gdy konfliktowi z kontrahentem zapobiega nieobserwowalność zachowania człowieka. Praktycznie do skutecznych środków zapewniania nieobserwalności należy oddalenie, nic więc dziwnego, że podwładni są zadowoleni, gdy ich zwierzchnik lub oni sami udają się w podróż służbową, że mężowie szukający przygód erotycznych wykorzystują do tego celu pobyt poza domem (swój albo żony), itp.

Bliżej natomiast zajmijmy się sytuacjami konfliktowymi. Konflikt polega na tym, że kontrahent dąży do spowodowania określonych zmian reakcji człowieka, który się temu przeciwstawia.

Na oddziaływania wejściowe człowieka składają się bodźce, określane potencjałami receptorowymi Vr i zasilanie określone mocą fizjologiczną P.

Na oddziaływania wyjściowe człowieka składają się reakcje, których rodzaj jest określony decyzjami wynikającymi z rozpływu mocy korelacyjnej K, natężenie zaś jest określone mocą dyspozycyjną Pd.

Zgodnie z równaniami [10.4], [11.11], [11.12] między wymienionymi czynnikami występują następujące związki:





Znaczy to, że zachowanie człowieka określają czynniki informacyjne, prowadzące do decyzji odpowiednio do rozpływu mocy korelacyjnej K:

oraz czynniki energetyczne, stanowiące składniki mocy fizjologicznej P:

Jeżeli oddziaływanie kontrahenta na człowieka ogranicza się do czynników informacyjnych, to w grę wchodzi tylko wpływanie na aktualne bodźce (Vr), przez doprowadzanie dodatkowych bodźców w celu spowodowania atrakcji przeważających nad awersjami (zachęcanie) bądź awersji przeważających nad atrakcjami (zniechęcanie), a przez to spowodowanie aprobaty na miejsce dezaprobaty bądź dezaprobaty na miejsce aprobaty. W przypadku osiągnięcia tego celu sytuacja staje się bezkonfliktowa. Jest to przypadek ustania konfliktu w wyniku perswazji. Przykładem może tu być zachwalanie nagród za przykre wyrzeczenia lub straszenie karami za przyjemne doznania.

Gdy perswazja okazuje się nieskuteczna, kontrahent dąży do tego, żeby doprowadzane przezeń bodźce dodatkowe były jedynymi, tj. do ich narzucania i usuwania wszelkich innych. Po doprowadzeniu do takiego stanu mógłby już bez przeszkód wpajać w człowieka przeświadczenie, że powinien robić to, co mu się nakazuje, a nie robić tego, co mu się zakazuje, oraz że przykrości nakazywanych wyrzeczeń nie są przykrościami, a przyjemności zakazywanych doznań nie są przyjemnościami. Był to zawsze ideał wszelkich wychowawców, którzy swoje niepowodzenia przypisywali tylko temu, że takiego ideału nie zdołali osiągnąć, ale gdyby osiągnęli, wychowaliby „człowieka wzorowego”.

Tymczasem zawód, jaki ich spotykał, miał zupełnie inne przyczyny.

Rzecz w tym, że same bodźce nie przesądzają zachowania, ponieważ decyzje zależą nie tylko od potencjału receptorowego, lecz także od potencjału homeostatycznego i od przewodności korelacyjnej, czyli że oprócz bodźców odgrywa rolę własny interes człowieka i stan jego pamięci.

Z okoliczności, że moc korelacyjna, a więc i decyzje, zależy od sumy potencjałów Vr + Vh wynika, że nawet jeżeli bodziec narzucony jest silny (duży potencjał receptorowy Vr), ale wywołuje awersję (zwiększenie potencjału perturbacyjnego Vp), to oddziaływanie homeostatu przejawi się jako dezaprobata (zmniejszenie potencjału homeostatycznego Vh), a w rezultacie suma potencjałów Vr + Vh może się okazać niewielka. Tak więc bodźce narzucone stają się nieskuteczne, gdy są sprzeczne z interesem człowieka.

W przypadku odwrotnym — jeżeli nawet słaby bodziec (mały potencjał receptorowy Vr) wywołuje atrakcję, to oddziaływanie homeostatu przejawi się jako aprobata (zwiększenie potencjału homeostatycznego Vh), a w rezultacie suma potencjałów Vr + Vh może się okazać wystarczająca do spowodowania decyzji pod wpływem tego słabego bodźca. I w tym przypadku bodziec zostaje potraktowany zgodnie z interesem człowieka.

Poza tym przy zmniejszonej sumie potencjałów Vr + Vh moc korelacyjna jest mała, a więc i spowodowany przez nią przyrost przewodności korelacyjnej jest mały, czyli powstają małe rejestraty szybko ulegające derejestracji.

Na przykład wiadomo, że uczniowie opuszczający szkołę zdumiewająco szybko zapominają wszystko, czego ich nauczono w nielubianych przedmiotach.

Fakt, że bodziec narzucony wywołuje awersję, oznacza, że przewodność korelacyjna drogi od potencjału receptorowego Vr do potencjału perturbacyjnego Vp jest duża. Gdy bodziec taki pojawi się ponownie, przewodność ta wzrośnie, a wobec tego wzrośnie potencjał perturbacyjny, czyli awersja będzie większa.

Wskutek braku znajomości takich zjawisk nauczycielom wydaje się, że powtarzając ustawicznie te same informacje sprawią, że uczniowie je polubią. Tymczasem skutek jest taki, że dzieł literackich „przerabianych” w szkole nikt później nie bierze do ręki, zostają obrzydzone na zawsze.

Jedyną skuteczną drogą skłaniania ludzi do wskazanych im działań jest stosowanie bodźców zgodnych z ich interesem, a przez to wywołujących atrakcję i aprobatę.

Stąd też bierze się rozpowszechniona praktyka wpływania na ludzkie zachowanie za pomocą szczytnych haseł, wprawdzie zbyt ogólnikowych i wobec tego niewiele znaczących, ale odwołujących się do powszechnie uznawanych wartości (duża przewodność korelacyjna) i dzięki temu mogących wywoływać aprobatę.

Trudno jednak o wywołanie aprobaty, gdy przychodzi do konkretów, w których żąda się, żeby określony człowiek działał wbrew własnemu interesowi.

Jeżeli oddziaływanie kontrahenta na człowieka ogranicza się do czynników energetycznych, to w grę wchodzi tylko zmniejszenie mocy fizjologicznej lub mocy socjologicznej człowieka w celu osłabienia jego reakcji.

Zmniejszanie mocy fizjologicznej człowieka polega na ograniczeniu mu zasilania. Ponieważ do utrzymania się przy życiu człowieka musi zużywać moc jałową (P0), więc zmniejszenie mocy fizjologicznej (P) prowadzi do zmniejszenia mocy dyspozycyjnej (Pd), a przez to — przy niezmienionej mocy roboczej (Pr) — do zmniejszenia mocy swobodnej (Ps). Jeżeli moc dyspozycyjna zmaleje tak, że w całości będzie na nią zużywana moc robocza, to moc swobodna zmaleje do zera (ujarzmianie przez głodzenie).

Zmniejszanie mocy socjologicznej człowieka polega na pogarszaniu mu sytuacji w otoczeniu, wskutek czego — aby móc zużywać moc jałową — musi on zwiększać swoją moc roboczą. Jeżeli moc robocza wzrośnie tak, że będzie na nią zużywana cała moc dyspozycyjna, to moc swobodna zmaleje do zera (ujarzmianie przez nadmierną pracę).

Jak widać w obu przypadkach dochodzi do utraty mocy swobodnej. Nic dziwnego, że do ujarzmiania ludzi wymyślono obozy wyczerpujące ich zarówno głodem, jak i ciężkimi robotami.

Dalsze zmniejszanie mocy fizjologicznej lub mocy socjologicznej sprawia, że moc dyspozycyjna nie wystarcza na pokrywanie niezbędnej mocy roboczej, a wskutek tego również mocy jałowej, człowiek więc nie utrzyma się przy życiu (zagłada).

Oczywiście możliwe jest wpływanie na zachowanie człowieka przez łączne oddziaływanie na czynniki informacyjne i energetyczne. Jest to połączenie perswazji z represją. Perswazja służy do usuwania reakcji człowieka awersyjnych dla kontrahenta i wywoływania reakcji atrakcyjnych przez spowodowanie zmiany decyzji człowieka, a przez to rodzaju reakcji. Represja służy do usuwania reakcji człowieka awersyjnych dla kontrahenta przez spowodowanie zmniejszenia natężenia reakcji do zera.

Gdy obok, lub zamiast, perswazji pojawia się represja, człowiek wykorzystuje posiadaną moc fizjologiczną i socjologiczną do przeciwstawiania się odbieraniu mu bodźców atrakcyjnych i narzucaniu bodźców awersyjnych oraz zmniejszaniu mu mocy swobodnej, a wówczas dochodzi do konfrontacji mocy między nim a kontrahentem.

Gdy moc fizjologiczna lub socjologiczna człowieka jest dostatecznie duża, wówczas kontrahent nie zdoła wymusić zmiany jego zachowania. Dlatego np. ojcowie musieli rezygnować z wydawania zakazów usamodzielnionym synom, królowie z tłumienia rewolty silniejszych od nich buntowników, inkwizytorzy z nawracania heretyków zbyt potężnych itp.

Tak więc, do wymuszania zachowania człowieka kontrahent musi być od niego mocniejszy.

Najłagodniejszym sposobem wpływania na zachowanie człowieka jest pozostawienie mu mocy swobodnej z możliwością zdobywania mocy socjologicznej (nie za dużej!) pod warunkiem wykorzystywania jej do wskazanych mu celów (zachowanie pożądane, „wynagradzanie użytecznego”). Jest to przyczynianie człowiekowi bodźców atrakcyjnych za to, że jego reakcje są atrakcyjne dla kontrahenta. Jako przykład można wymienić podwładnych uczynionych pośrednimi zwierzchnikami innych podwładnych.

Pewnym ograniczeniem jest pozostawienie człowiekowi mocy swobodnej bez możności zdobywania mocy socjologicznej (zachowanie dopuszczalne, „tolerowanie nieszkodliwego”). Jest to nieograniczanie człowiekowi bodźców atrakcyjnych za to, że jego reakcje są obojętne (nieawersyjne) dla kontrahenta. Przykładem są tu ludzie, którym pozwala się robić, co chcą, zajmować się sportem, uprawiać turystykę, śpiewać w chórze amatorskim, kolekcjonować motyle — byleby nie obrastali w siłę.

Daleko idącym ograniczeniem jest pozostawienie człowiekowi mocy swobodnej bez możności jakiegokolwiek jej wykorzystywania (zachowanie tłumione, „obezwładnienie niebezpiecznego”). Jest to niedopuszczanie bodźców w celu niedopuszczania awersyjnych reakcji. W takiej sytuacji są np. ludzie ukarani pozbawieniem wolności. Brak ujścia dla mocy swobodnej stanowi dla nich szykanę, toteż za ulgę uważają wykonywanie jakiejkolwiek pracy.

Jednakże obezwładnienie człowieka pod względem natężenia reakcji nie jest równoznaczne z obezwładnieniem pod względem rodzaju reakcji. Wybór rodzaju reakcji (decyzja) jest procesem informacyjnym, wystarczają do tego bardzo małe ilości energii (moc korelacyjna). Dlatego też zmniejszenie mocy swobodnej nawet w pobliże zera nie spowoduje u człowieka zmiany rozróżniania między atrakcjami a awersjami, np. zmiany poglądów. Jest to okoliczność istotna w przypadkach, gdy taka zmiana jest atrakcją dla kontrahenta, który wobec tego dąży do jej spowodowania (zachowanie wymuszane, „dręczenie opornego”).

Do typowych przykładów należy wydobywanie zeznań przez zadawanie bólu za pomocą tortur, w przewidywaniu dręczycieli, że naruszając tak silnie równowagę funkcjonalną dręczonego wywołają u niego awersję znacznie większą niż awersja wobec stawianych mu żądań. Innymi słowy, nie mogąc skłonić go do aprobaty złej sytuacji (spełnienie żądań) jako sprzecznej z jego interesem, dążyli do postawienia go w sytuacji jeszcze gorszej (tortury), od której wybranie złej sytuacji było wybawieniem.

Historia obfituje w niezliczone przykłady zbrodni popełnionych przez stosowanie tej metody do ludzi, od których żądano wyrzeczenia się przekonań, zdradzenia sojuszników, przyznania się do niepopełnionych czynów itp.

W niczym też inwencja nie była tak bogata, jak w okrucieństwie tortur — uniemożliwianie snu, zawieszanie głową w dół, wyrywanie paznokci, wyłamywanie rąk, zgniatanie kości, to tylko próbki rozległego repertuaru osiągnięć z tego zakresu.

W porównaniu z tym chłosta była raczej umiarkowanym środkiem nakłaniania do posłuszeństwa, ale za to powszechnie stosowanym: w domu rodzinnym, szkole, wojsku, nie mówiąc już o więzieniu. Bicie służyło do ukazywania ludziom, jakim szczęściem jest być uległym bez bicia.

Niemniej, znane są przykłady ludzi, którzy nie ulegli torturom i ponieśli śmierć, gdy w celu złamania oporu wzmagano zakłócenia równowagi funkcjonalnej do stanu, w którym homeostat już nie zdołał jej utrzymać.

Streszczając: zachowanie człowieka zależy od tego, co się dzieje w jego organizmie i w otoczeniu. W związku z tym istnieje rozległa skala możliwych zachowań, której jednym krańcem jest zupełna zależność od otoczenia, drugim zaś krańcem zupełna niezależność od otoczenia.

Aby zapobiec ewentualnym nieporozumieniom co do działania homeostatu w interesie człowieka, jako systemu autonomicznego, warto powiedzieć jeszcze parę słów na ten temat. Czytelnicy mogliby wysunąć argument, że przecież ludzkie zachowanie bywa również bezinteresowne, cóż więc dzieje się wtedy z homeostatem i jego działaniem w interesie człowieka? Zwłaszcza gdy chodzi o zachowanie człowieka przeciwko jego własnemu interesowi, czego przykładem są altruiści składający dary na cele dobroczynne, rodzice odejmujący sobie od ust dla swoich dzieci, bohaterscy żołnierze podejmujący się ochotniczo zadań grożących im nieuchronnie śmiercią, męczennicy gotowi raczej zginąć niż zaprzeć się swoich ideałów, ofiarnicy dobrowolnie niosący pomoc trędowatym, wśród których nie mają nic do zyskania, a wszystko do stracenia, czy wreszcie samobójcy mniej lękający się śmierci niż kompromitacji. I czy wobec tego działaniem homeostatu można wyjaśnić każde ludzkie zachowanie?

Wątpliwości tego rodzaju mogą się nasuwać tylko przy potocznym rozumieniu „interesu” człowieka, a mianowicie że życie, zdrowie, posiadanie pieniędzy itp. są zgodne z jego interesem, a ich utrata — niezgodna.

Tymczasem homeostat, jak to już wielokrotnie podkreślałem, to tylko organ regulujący, który, działając na zasadzie sprzężenia zwrotnego ujemnego, utrzymuje własną równowagę, tzn. na wzrost własnego potencjału wejściowego reaguje zmniejszeniem własnego potencjału wyjściowego, i na odwrót.

Konsekwencją tego może być utrzymywanie całego organizmu w równowadze funkcjonalnej, ale niekoniecznie musi być, bo oprócz działania homeostatu wchodzi w grę również działanie akumulatora i korelatora.

Sprężenie spowodowane przez homeostat na nic się nie zda wobec niebezpieczeństwa, jeżeli wydawana przez akumulator moc dyspozycyjna jest za mała do zwalczenia tego niebezpieczeństwa.

Reagując dezaprobatą na wyobrażenie awersyjne homeostat zapobiegnie szkodliwej decyzji, ale czy na pewno byłaby ona szkodliwa? Wyobrażenia awersyjne powstają dzięki rejestratom informacji o szkodach, których człowiek sam doznał w przeszłości lub dowiedział się o cudzych, ale sytuacja w otoczeniu mogła się tymczasem zmienić w sposób sprawiający, że decyzja dawniej szkodliwa byłaby teraz pożyteczna. Jeżeli nie ma rejestratu informacji o tej zmianie sytuacji, to w rezultacie homeostat zapobiegnie decyzji pożytecznej, zamiast ją przyspieszyć.

W związku z tym, że przepływ mocy korelacyjnej wymaga pewnego czasu, może się zdarzyć, że potencjał efektorowy przekroczy potencjał decyzyjny nieco wcześniej, niż wzrost potencjału perturbacyjnego spowoduje zmniejszenie potencjału homeostatycznego. Inaczej mówiąc, szkodliwa decyzja może nastąpić dlatego, że homeostat nie zdążył jej zapobiec (decyzja pochopna) ponieważ jej wyobrażenie spowodowało awersję spóźnioną. Można wyróżnić nawet ludzi, u których decyzje przeważnie wyprzedzają emocje (ludzie reakcyjni, cechujący się „życiem zewnętrznym”, „ekstrawertycy”), oraz ludzi, u których emocje przeważnie wyprzedzają decyzje i powodują refleksje opóźniające lub uniemożliwiające decyzje (ludzie refleksyjni, cechujący się „życiem wewnętrznym”, „introwertycy”).

Nawet rejestraty wrodzone, np. umożliwiające odczuwanie bólu, mogą być przyczyną decyzji szkodliwych, którym homeostat nie zapobiegnie. Tak na przykład u dziecka ukłucie strzykawką wywołuje awersję i dezaprobatę, wskutek czego protestuje ono przeciw dalszym zabiegom tego rodzaju, co stanowi decyzję szkodliwą. Dopiero nabywane z czasem dodatkowe rejestraty sprawiają, że atrakcyjne wyobrażenie wyzdrowienia wywołuje aprobatę, przeważającą nad dezaprobatą bólu.

Jedni ludzie unikają wizyt u dentysty jak długo się da, inni zgłaszają się bez wahania dla kontroli stanu uzębienia. Jedni ludzie są skłonni wydawać wszystkie zarobione pieniądze, inni zaś robić oszczędności. Jedni obywatele uważają, że należy więcej konsumować, a mniej inwestować, inni zaś na odwrót.

Jedni ludzie są skłonni opłacać się szantażystom za milczenie, inni zaś zachowują się jak owa aktorka filmowa, która na list szantażysty z żądaniem zapłaty 5000 dolarów i groźbą, że „w przeciwnym razie opublikuję pikantne szczegóły z pani życia”, odpowiedziała: „jeżeli zapłaci mi pan 500 dolarów, to dodam parę szczegółów, których pan na pewno nie zna”.

U wszystkich jednak działanie homeostatu prowadzi do utrzymywania jego własnej równowagi. Ponadto prowadzi ono do utrzymywania równowagi organizmu, ale tylko w zakresie wynikającym z aktualnych wyobrażeń i wywoływanych przez nie emocji.

Można by powiedzieć, że homeostat jest jak sędzia wyrokujący na podstawie akt sądowych, chociaż może się okazać, że zawierają one informacje fałszywe lub niekompletne.

Nawet u samobójcy homeostat działa w jego interesie, uwalnia go bowiem od przemożnej awersji, nie dającej się usunąć w żaden inny sposób przy aktualnym stanie wyobrażeń, czyli przy aktualnym rozpływie mocy korelacyjnej.

Znane przypadki, gdy odratowany samobójca ponawia próby spełnienia swojego zamiaru, stają się zrozumiałe, gdy się zważy, że przez samo odratowanie nie zmieniono mu rozpływu mocy korelacyjnej, awersja więc trwa i wobec tego homeostat dąży nadal do usunięcia jej jako zakłócenia. Ze strony ratujących konieczne jest więc spowodowanie istotnej zmiany rozpływu mocy korelacyjnej u odratowanego, a mianowicie usunięcie przypływu mocy korelacyjnej z dróg o przewodnościach stanowiących rejestraty awersyjne, tj. prowadzące od potencjałów receptorowych do potencjału perturbacyjnego.

Jak o tym była mowa w rozdziale 10, jest to możliwe w dwojaki sposób: przez derejestrację, tj. zmniejszenie się przewodności korelacyjnej (zapominanie derejestracyjne), albo przez detrakcję, tj. skierowanie przepływu mocy korelacyjnej na inne drogi (zapominanie detrakcyjne przez wytworzenie emocji konkurencyjnych).

Jednakże derejestracja jest procesem wymagającym dłuższego czasu, detrakcja natomiast jest utrudniona, gdy pozostałe drogi mają niewielką przewodność korelacyjną, wobec czego każdy bodziec sprawi, że moc korelacyjna będzie płynąc głównie po drogach o dużych przewodnościach, te zaś są właśnie rejestratami awersyjnymi.

Typowe dla samobójców rozpamiętywanie pogarsza tylko sprawę, gdyż wielokrotne przepływy mocy korelacyjnej po tych samych drogach zwiększają ich przewodność i wskutek tego same wzrastają, a więc awersyjne rejestraty i korelaty (wyobrażenia) jeszcze bardziej się wzmagają.

Tak więc, chcąc pomóc niedoszłemu samobójcy trzeba czuwać nad nim przez czas zapomnienia, bądź też wyszukać lub wytworzyć emocje konkurencyjne, odwodząc od dotychczasowych myśli.

Na przykład, lekarstwem na zawiedzioną miłość bywa zaabsorbowanie lubianą pracą zawodową, współczucie dla cudzej niedoli itp. Nie bywa nim natomiast miłość do kogo innego, gdyż wymagałaby przepływu mocy korelacyjnej głównie po tych samych drogach o dużych przewodnościach stanowiących rejestraty miłości zawiedzionej. Następna miłość może powstać dopiero po wygaśnięciu poprzedniej.

Obydwa wymienione sposoby były od dawna stosowane do likwidowania niepożądanej miłości. Dlatego właśnie rodzina panicza, który zakochał się w wiejskiej dziewczynie, zamiast dyskutować z nim o mezaliansie wysyłała go co prędzej zagranicę (mnogość atrakcyjnych wrażeń, a więc liczenie na detrakcję) i to na rok lub dwa (upływ czasu, a więc liczenie na derejestrację).

Obecnie przejdziemy do rozważań nad związkiem między działaniem homeostatu a interesem człowieka znajdującego się w stanie równowagi funkcjonalnej.

Przypuśćmy, że w sprzężeniu systemu autonomicznego z otoczeniem nic się nie dzieje. Nie ma pobierania ani wydawania energii, a moc jałowa jest pokrywana z zasobu energii akumulowanej, istnieje więc związane z tym naprężenie i obciążenie. Nie ma też bodźców ani decyzji, a tylko występuje potencjał homeostatyczny i potencjał perturbacyjny oraz przepływ mocy korelacyjnej na drodze od pierwszego z tych potencjałów do drugiego.

Ponieważ przepływ moc korelacyjnej utrzymuje wzajemne oddziaływanie korelatora i homeostatu, tzn. występuje świadomość, a potencjał homeostatyczny i potencjał perturbacyjny nie ulegają zmianom, więc jest to świadomość refleksyjnie i emocjonalnie obojętna (świadomość samego istnienia).

Jak wskazano w rozdziale 9, zadaniem homeostatu jest utrzymywanie równowagi funkcjonalnej jako stanu możliwie odległego od przemian nieodwracalnych tworzywa. Wiadomo jednak z fizyki, że możliwość powstawania przemian nieodwracalnych tworzywa („zmęczenie materiału”) jest tym większa, im silniejszym jest ono poddawane oddziaływaniom i im dłuższy jest czas ich trwania. Dlatego też dla homeostatu stają się zakłóceniami zarówno silne oddziaływania krótkotrwałe, jak i słabe oddziaływania długotrwałe. Znaczy to, że homeostat będzie przeciwdziałać nie tylko nadmiernym, lecz także przewlekłym potencjałom wejściowym, tj. emocjom i obciążeniom.

Z upływem czasu emocja (potencjał perturbacyjny), obojętna w dotychczasowym stanie równowagi, zacznie odgrywać rolę awersji (pomimo że jest ciągle ten sam potencjał perturbacyjny), na co homeostat zareaguje dezaprobatą, tj. zmniejszeniem potencjału homeostatycznego. Wskutek tego zmaleje moc korelacyjna i potencjał perturbacyjny. Podobnie obciążenie zacznie odgrywać rolę przeciążenia, na co homeostat zareaguje odprężeniem, tj. zmniejszeniem naprężenia, a wskutek tego zmaleje obciążenie. W ten sposób nastąpi odsunięcie stanu systemu od niebezpieczeństwa przemian nieodwracalnych. Emocja, po jej zmniejszeniu, przestanie być awersją, a obciążenie, po jego zmniejszeniu, przestanie być przeciążeniem.

Znaczy to, że na miejsce dotychczasowego nastąpi nowy, obniżony stan równowagi, cechujący się mniejszą refleksją i emocją oraz mniejszym naprężeniem i obciążeniem. Inaczej mówiąc, będzie to stan osłabionej czujności na bodźce i osłabionej gotowości do działania.

Ponieważ z potencjałami receptorowymi, wprowadzanymi przez ewentualne bodźce, sumuje się zmniejszony potencjał homeostatyczny, więc przepływ mocy korelacyjnej, także wskutek tego zmniejszony, będzie obejmować mniej rejestratów, co oznacza ograniczenie świadomości.

Ale i nowy stan równowagi nie może trwać zbyt długo, ponieważ z przyczyn omówionych powyżej zaczęłoby to z dalszym upływem czasu prowadzić do przemian nieodwracalnych tworzywa, na co homeostat zareaguje dalszym obniżeniem równowagi, a więc dalszym osłabieniem czujności na bodźce i gotowości do działania.

Jest to w istocie ciągły proces obniżania równowagi, aż do stanu minimalnego, którego trwanie już nie grozi nieodwracalnymi przemianami tworzywa.

Jaki będzie ten stan minimalny w konkretnych przypadkach, zależy od aktualnego stanu tworzywa. Im bliższa stała się możliwość przemian nieodwracalnych (wskutek poprzednich dużych przepływów mocy korelacyjnej i mocy dyspozycyjnej), tym niższy musi nastąpić stan minimalny równowagi, aby groźba ich powstania ustała.

Ponieważ proces obniżania równowagi odbywa się w zakresie przemian odwracalnych, więc z upływem czasu tworzywo systemu powróci do poprzedniego stanu, tj. nastąpi jego regeneracja. W miarę jej postępowania będzie narastać refleksja i naprężenie, a wskutek tego również emocja i obciążenie, aż wszystko powróci do zwykłego stanu równowagi.

W odniesieniu do organizmu są to zjawiska zasypiania, snu i przebudzenia.

Dopóki trwa świadomość (tj. przepływ mocy korelacyjnej na drodze od Vh do Vp), homeostat zapobiega przyszłym niebezpieczeństwom, chociaż jest organem, który niczego nie „przewiduje”, tzn. nie odróżnia przyszłości od teraźniejszości i przeszłości, działa bowiem tylko pod wpływem stanów teraźniejszych, jakimi są korelaty (wyobrażenia), zapobiega zaś dzięki temu, że już zapowiedź zakłócenia sama jest zakłóceniem, usuwanym przez homeostat.

Użyteczność wszelkiego rodzaju informacji ostrzegających człowieka przed niebezpieczeństwem polega na tym, że sama informacja jest już niebezpieczeństwem, tyle że mniejszym, próbką niebezpieczeństwa. Bezpośrednio dla homeostatu próbką taką jest wzrost potencjału perturbacyjnego (awersja).

Jednakże próbki niebezpieczeństwa, same będąc niebezpieczeństwami, są także szkodliwe — czujność kosztuje, a gdy za długo trwa, szkody spowodowane próbkami niebezpieczeństw stają się w końcu nie mniejszym niebezpieczeństwem niż to, któremu czujność miała zapobiegać. Wtedy korzystniej jest zmniejszać czujność, a wreszcie nawet zupełnie z niej zrezygnować, do czasu naprawienia szkód już przez nią wyrządzonych. Homeostat zachowuje się jak zmęczony dyrektor, który wyłącza telefon i niech się dzieje co chce, „nie ma mnie dla nikogo”.

Jest też zrozumiałe, że im głębszy jest sen (im niższy stan równowagi, a więc mniejsza moc korelacyjna), tym bardziej wyobrażenia są ograniczone tylko do skojarzeń mających duże rejestraty, a mianowicie do skojarzeń między bodźcami bardzo silnymi, choć dawnymi, bodźcami bardzo często powtarzanymi, oraz bodźcami wprawdzie słabymi, ale bardzo świeżymi.

O ile w zwykłym stanie równowagi (czuwanie) najwięcej jest rejestratów bodźców świeżych, co daje poczucie „teraźniejszości”, to w obniżonym stanie równowagi (sen) odgrywają rolę tylko duże rejestraty bodźców zarówno dawnych, jak i świeżych, zanika więc poczucie różnicy między teraźniejszością a przeszłością. Tym się objaśnia, że w marzeniach sennych występują naraz wyobrażenia przeżyć z różnych czasów, jak gdyby odbywały się równocześnie, np. wyobrażenie osób dawno zmarłych, ale poruszających się, jak gdyby jeszcze żyły, mówiących o zdarzeniach, które za ich życia jeszcze nie nastąpiły, itp. Gdy ktoś mówi, że miał „dziwny sen”, bo śniło mu się, że był wodzem indiańskim mierzącym z łuku do białego jeńca o nienawistnej twarzy, to nie jest to bynajmniej dziwne, a tylko wczoraj oglądał film o Indianach (bodźce świeże), poza tym zaś ma dokuczliwego szefa (bodźce powtarzane), któremu nie może nic zrobić na jawie, więc odgrywa się na nim przynajmniej we śnie. Śniło mu się to, a nie co innego, ponieważ takie były jego aktualne największe rejestraty. Z analizy treści snów psychoanalitycy zrobili nawet metodę wykrywania, co trapi ich pacjentów.

Nie ma też nic niezwykłego w tym, że po obudzeniu pamięta się pewne sny, a innych nie. Ponieważ w obniżonym stanie równowagi występuje zmniejszony potencjał homeostatyczy, więc powoduje przepływ małej mocy korelacyjnej, toteż marzenia senne wywołują rejestraty małe, które wskutek tego mogą ulec derejestracji jeszcze przed przebudzeniem (np. rejestraty snów przerażających, zwykle powodujących przebudzenie), mogą przetrwać do przebudzenia, i wtedy sen zostaje zapamiętany.

Proces obniżenia równowagi może też odbyć się bardzo szybko, gdy pojawi się silny bodziec powodujący tak duże zwiększenie potencjału perturbacyjnego, że następujący wskutek tego zanik potencjału homeostatycznego spowoduje przerwanie przepływu mocy korelacyjnej. Oczywiście następuje przy tym również zanik naprężenia. Dlatego człowiek uderzony pałką w głowę traci przytomność i zwala się bezwładnie jak kłoda.

Należy zauważyć, że chociaż obniżanie równowagi przez homeostat leży w interesie organizmu, chroni go bowiem przed nieodwracalnymi przemianami tworzywa, a więc przed utratą zdolności do sterowania, równoznaczną z przerwaniem egzystencji — to jednak z drugiej strony jest sprzeczne z tym interesem, pozbawia bowiem organizm czujności wobec mogących go zniszczyć wrogów i gotowości do walki z nimi w swej obronie.

Statystycznie jednak jest to dla organizmu korzystne, ponieważ przewlekłe trwanie czujności spowodowałoby zniszczenie organizmu na pewno, natomiast przy braku czujności podczas snu wrogowie pojawią się albo nie. Szanse stają się jeszcze większe, gdy na sen wybiera się miejsce trudno dla wrogów dostępne lub trudno rozpoznawalne. Dlatego ludzie zamykają się w swoich mieszkaniach, zwierzęta zaś układają się do snu w norach itp. Te dodatkowe szanse to jednak już nie zasługa homeostatu, lecz korelatora ze znajdującymi się w nim rejestratami skojarzeń.

Krótko mówiąc, działanie homeostatu powodujące obniżanie równowagi jest równoznaczne z dawaniem pierwszeństwa bezpieczeństwu wewnętrznemu systemu autonomicznego przed bezpieczeństwem zewnętrznym. Aby walczyć o swoje istnienie, trzeba przede wszystkim istnieć.

Podkreślam, że racjonalność takiego działania homeostatu jest statystyczna. W niektórych przypadkach korzystniejsze mogłoby się przecież okazać dopuszczenie do przemian nieodwracalnych tworzywa, wprawdzie trwale upośledzających zdolność sterowania się, ale jej nie niszczących, niż utrata czujności wobec wrogów już czyhających na zgubę zasypiającego organizmu. W większości przypadków jednak okazuje się, że danie pierwszeństwa regeneracji tworzywa zapewnia większe szanse przetrwania organizmu. Racjonalności takiej homeostat nie „zaplanował”, działa on tak, jak działa, gdyż taka jest uroda sprzężenia zwrotnego ujemnego.

Przypomina to omawianą już sprawę (rozdział 10) statystycznej racjonalności dłuższego trwania rejestratów bodźców silnych niż słabych, bodźców powtarzających się niż jednokrotnych, bodźców świeżych niż dawnych, czego nie „zaplanował” korelator — są to tylko zmiany przewodności wskutek przepływu energii i upływu czasu, zachodzące nie tylko w organizmach.

Jak widać, są to sprawy dające się objaśnić na podstawach fizycznych, bez przypisywania człowiekowi jakichś tajemniczych właściwości.

Przeświadczenie o niepojmowalności natury człowieka na gruncie praw fizycznych i związane z tym skłonności do odwoływania się do mistycznych pierwiastków cudowności powstały i utrwalały się wskutek tego, że ludzie chcieli zrozumieć siebie jeszcze wtedy, kiedy nie mieli niezbędnej do tego wiedzy. Stawiali pytania, nie mając narzędzi do uzyskania odpowiedzi. Podobnie jak od dawna pragnęli latać, chociaż nie mieli pojęcia o budowaniu samolotów.

Z czasem zaczęli gromadzić wiedzę o człowieku i nagromadzili jej wiele, ale odpowiedzi na swoje pytania nie uzyskali, ponieważ była to wiedza nie taka, jaka była do tego potrzebna, a i pytania były stawiane nie takie, jak trzeba. Pytano mianowicie „jaki jest człowiek”, zamiast „jakim człowiek musi być”. Przy postawieniu właściwych pytań stwierdzono by, że w celu zrozumienia człowieka trzeba zajmować się nie człowiekiem, lecz tworem od niego ogólniejszym. Z postulatów, jakie ten ogólniejszy twór musiałby spełniać, wyniknęłoby, że musi je spełniać każdy twór szczególny, a w tym również człowiek. Do tego jednak trzeba było poczekać na cybernetykę.

Braki potrzebnej wiedzy ujawniły się wyraźnie w dwóch sprawach.

Jedną z nich był dylemat w postaci sporu o „determinizm” i „indeterminizm”. Z jednej strony postępy fizyki coraz bardziej ujawniały, że określone przyczyny wywołują określone skutki, co prowadziło do pojmowania człowieka jako tworu podlegającego prawom fizycznym i wobec tego zachowującego się odpowiednio do oddziaływań otoczenia („determinizm”). Z drugiej strony powszechne było przeświadczenie, że człowiek na „wolną wolę”, dzięki czemu może się oddziaływaniom otoczenia przeciwstawiać i dokonywać wyboru swojego postępowania („indeterminizm”).

Cały ten spór był nieporozumieniem, polegającym na nieodróżnianiu rozpatrywania oddziaływania otoczenia na system od rozpatrywania oddziaływania otoczenia na jeden z podsystemów systemu z przeoczeniem oddziaływania na ten podsystem ze strony innego podsystemu tego systemu.

Jest to tak, jak gdyby ktoś sądził, że zgodnie z prawami fizyki wlewanie wody musi spowodować podnoszenie się poziomu w zbiorniku (czyli, że jest „determinizm”), a ktoś inny twierdził, że nie wiadomo, czy tak się stanie (czyli, że jest „indeterminizm”).

Tymczasem, jeżeli zbiornik jest wyposażony w regulator poziomu, o czym obaj polemiści nie wiedzą, to pierwszy z nich ma rację, że poziom wody będzie zgodny z prawami fizyki, ale nie ma racji, że poziom na pewno się podniesie, drugi natomiast ma rację, że nie wiadomo co się z poziomem stanie, ale nie ma racji przypisując to „indeterminizmowi”, gdyż działanie regulatora także podlega prawom fizyki.

Gdy pasażer samochodu zażąda od kierowcy, żeby skręcił w prawo, to żądanie takie zostanie spełnione albo nie, zależnie od decyzji kierowcy. Żądanie bowiem jest oddziaływaniem na korelator kierowcy, ale oprócz tego wchodzi w grę oddziaływanie homeostatu kierowcy na jego korelator. Decyzja zaś zależy od rozpływu mocy korelacyjnej, która z kolei — zgodnie ze wzorem [10.4] — zależy nie tylko od potencjału receptorowego (bodziec), ale i od potencjału homeostatycznego (refleksja).

Wyjaśnieniem tym zwolennik „indeterminizmu” nie byłby usatysfakcjonowany i użyłby argumentu, że kierowca zrobi wprawdzie to co sobie postanowił, ale mógłby równie dobrze postanowić co innego, i właśnie ta swoboda wyboru sprawia, że zachowanie kierowcy jest „indeterministyczne”. Jest to jednak argument błędny — refleksje kierowcy są takie, jakie w danej sytuacji wynikają ze struktury homeostatu. Człowiek może w różnych sytuacjach mieć różne refleksje, ale nie może sobie wybrać, jaką mieć refleksję. Aby wybierać sobie refleksje, zanim powstaną, człowiek musiałby być wyposażony w organ dokonujący takiego wyboru, ale wynik wyboru byłby zależny od struktury tego organu, to zaś nie różniłoby się niczym istotnym od zależności refleksji od homeostatu wspomnianej powyżej.

Oczywiście, można by ciągnąć dalej rozważania stawiając pytanie, od czego zależy struktura homeostatu, korelatora i akumulatora, na co byłaby odpowiedź, że od wszystkich dotychczasowych oddziaływań otoczenia, od rodziców, po których się te struktury odziedziczyło, od rodziców tych rodziców itd., aż do stwierdzenia, że zachowanie kierowcy wobec żądania pasażera jest wynikiem dziejów wszechświata, ale pomimo rozległości tak daleko sięgających przyczyn nigdzie nie byłoby najmniejszego nawet miejsca na niezależność skutków od przyczyn.

Kiedy zaczęła się rozwijać fizyka probabilistyczna, która zakwestionowała niezawodność praw fizycznych i sprowadziła je do roli twierdzeń o prawdopodobieństwach stanów fizycznych, zwolennicy „indeterminizmu” potraktowali to jako argument, że skoro nawet w materii nieożywionej nie ma nic pewnego, „deterministycznego”, to tym bardziej świadczy to o „indeterminizmie” człowieka. Argument ten jednak polega na pomieszaniu rzeczywistości z metodami jej badania. To nie rzeczywistość jest probabilistyczna, lecz tylko nasza o niej wiedza. Nie wiedząc, który los wygra na loterii, możemy mówić o prawdopodobieństwie głównej wygranej, a przecież, pomimo że jest ono bardzo małe, jakiś los tę główną wygraną wygrywa, bo przy losowaniu czyjaś ręka właśnie po niego sięgnęła, w sposób jak najbardziej „deterministyczny”.

Drugą sprawą, na której zaciążyły braki wiedzy, była koncepcja pojmowania człowieka na kształt mechanizmu funkcjonującego na zasadzie współdziałania poszczególnych elementów. Spotkała się ona ze złym przyjęciem, zwłaszcza u wyznawców antropocentryzmu (którzy ją określili lekceważąco jako „mechanicyzm”), chociaż bowiem sama idea współdziałania elementów była wartościowa, to jednak raziła prymitywizmem pojmowania „mechanizmu”, jako czegoś w rodzaju skomplikowanego zegara.

Dopiero cybernetyka postawiła sprawę na właściwym gruncie, przez odwołanie się do procesów regulacji.

Okoliczność, że homeostat ma określoną strukturę, z której wynika określone zachowanie człowieka, nie zmienia faktu, że jest on regulatorem, stąd zaś wynika jego zdolność do wzmacniania pewnych oddziaływań otoczenia oraz osłabiania innych, czego wynikiem jest utrzymywanie równowagi funkcjonalnej organizmu, a przez to utrzymywanie jego egzystencji pomimo nie sprzyjających temu oddziaływań otoczenia, czyli funkcjonowanie organizmu we własnym interesie.

Jest prawdą, że człowiek może chcieć różnych rzeczy, ale w różnych sytuacjach. W określonej sytuacji człowiek chce tego, co wynika z jego aktualnej struktury. Gdyby o stanie człowieka i o stanie otoczenia wszystko było dokładnie wiadome, to można byłoby równie dokładnie przewidzieć, czego dany człowiek w określonej sytuacji będzie chciał i jak się w niej zachowa.

Takie stawianie sprawy skłania niektórych do wysuwania argumentu, że gdyby zachowanie człowieka było dokładnie przewidywalne, to byłoby to równoznaczne ze zwolnieniem go z wszelkiej odpowiedzialności za postępki, bo przecież i tak stanie się to, co się stać ma. W argumencie tym występuje pomieszanie zależności skutków od przyczyn („determinizm”) z niezależnością skutków od przyczyn („fatalizm”). Odpowiedzialność nie jest abstrakcją — żądanie odpowiedzialności, zagrożenie represjami, pociągnięcie do odpowiedzialności itd., są to wszystko bodźce oddziaływujące na korelator człowieka i wywołujące w nim rejestraty. Dla homeostatu jest to już inny stan niż przed pojawieniem się tych bodźców, inne więc będzie działanie homeostatu, a wskutek tego inne będzie zachowanie człowieka. Zwolnienie się od odpowiedzialności byłoby takim samym cudem jak oświadczenie przyczynom, że są zwolnione od wywoływania skutków.

Cyfryzacja - W.D. (autonom@o2.pl).

© autonom 2003-2017, autonom@o2.pl