ZROZUMIENIE UMOŻLIWIA ZASTĄPIENIE NIERACJONALNYCH DZIAŁAŃ LUB BEZRADNOŚCI PRZEZ DZIAŁANIA RACJONALNE


Marzeniem Mariana Mazura było, aby Jego teoria "trafiła pod strzechy". Do ziszczenia tego marzenia droga jeszcze daleka, ale to nie powód, by nie propagować jej na wszelkie możliwe sposoby.

Moje szczęście we współpracy z Marianem Mazurem polegało i na tym, iż to mnie właśnie powierzył materiały, które nie były publikowane nigdzie - zobowiązując mnie do ich publikacji w najbardziej odpowiednim momencie. Chodzi tu szczególnie o materiały z pierwszej wersji CTC (cybernetycznej teorii charakteru), która nigdy nie ujrzała światła dziennego, a o jej istnieniu w miejscu innym, niż wydawnictwo, wiedziało niewiele osób. Wydawnictwo wprawdzie nie wydało całości, ale Marianowi Mazurowi pozostał ostatni egzemplarz maszynopisu.

Obecny moment uznałem za odpowiedni także dlatego, że problematyką zainteresowana jest NASA. Nie mogę więc pozwolić, aby ktokolwiek miał wątpliwości, kto jest autorem teorii i szczegółowych rozstrzygnięć. Moja rola ogranicza się tutaj akurat do adjustacji tekstu. Sądzę, że wielu czytelników nie będzie zaskoczonych tym, że Mazur opisał i tę kwestię.

Marek A. Jędrecki


Marian Mazur, Wytyczne budowy autonomów


Istotną cechą, wyróżniającą organizmy spośród struktur samodzielnych jest to, że organizm jest naturalna struktura samodzielną, czyli - nawiązując do języka potocznego - żywą strukturą.

Do niedawna uważano życie za zespół zjawisk tak dalece odróżniających organizmy od tworów przyrody nieożywionej, że wszelkie usiłowania lub choćby zamiary technicznego odtworzenia organizmów uważano za karygodna herezję, a przy największej nawet tolerancji za trud jałowy i z góry skazany na niepowodzenie. W tej, zdawałoby się, nieprzekraczalnej granicy między organizmami a maszynami zaczęły z wolna powstawać pewne wyłomy.

Pierwszym z nich było niewątpliwie stwierdzenie, że organizmy są zbudowane z tych samych pierwiastków, które spotyka się w przyrodzie nieożywionej. Stało się to podstawą do wyciągnięcia wniosku, że życie jest tylko szczególną organizacją w przyrodzie.

Następnym krokiem było zmniejszenie różnic między organizmami a maszynami. Początkowo różnice były bardzo wielkie, ponieważ maszyny były niezwykle proste. Silniki parowe czy elektryczne, nawet wraz z cała aparaturą sterowniczą, są tak ubogimi przetwornikami energii, że doszukiwanie się w nich analogii do organizmów - nawet najprostszych - musiało się okazać zawodne. Niemniej dostarczyły one jednej cennej idei, a mianowicie, że podobieństw należy dopatrywać się w procesach regulacji. Do chwili obecnej regulator Watta (czyli odśrodkowy regulator prędkości obrotowej w silniku parowym) jest urządzeniem pożytecznym do celów dydaktycznych we wszystkich niemal podręcznikach cybernetyki. Ideę te rozwijano dalej, co znalazło wyraz w takich modelach organizmów, jak np. ćma Wienera, żółwie Grey Waltera i na koniec homeostat Ashby'ego.

W tym samym kierunku, choć po nieco innej drodze, zmierzano w związku z rozwojem maszyn matematycznych. Osiągnięte przy tym rezultaty były tak interesujące, że wywołały skłonność do uważania maszyn matematycznych za maszyny myślące ("mózgi elektronowe").

Oczywiście, poglądy te są przesadne. W zasadzie elektroniczna maszyna matematyczna nie różni się od zwykłego arytmografu i innych maszyn do liczenia. Jeżeli człowiek, zamiast zerwać jabłko z drzewa ręka strąci je kijem, to nie powiemy, że kij zastąpił człowieka; nie ma alternatywy "człowiek" czy "kij", lecz alternatywa "człowiek bez kija" czy "człowiek z kijem". Podobnie jeśli za pomocą maszyny matematycznej można rozwiązać zadanie arytmetyczne czy logiczne, to wcale stąd nie wynika, że maszyna zastępuje w tym człowieka, ponieważ to człowiek dostarcza maszynie danych wejściowych, formułuje zadanie (żądania danych wyjściowych) i określa maszynie program a nawet logarytm rozwiązania. Zamiast alternatywy "człowiek" czy "maszyna", jest alternatywa "człowiek sam" czy "człowiek z maszyną matematyczną". Niemniej jednak elektroniczne maszyny matematyczne odznaczają się wieloma interesującymi cechami, nasuwającymi analogię do mózgu ludzkiego, a mianowicie:

A/ szybkość działania lamp elektronowych pozwala przeprowadzać operacje matematyczne z szybkością porównywalną a nawet przekraczającą szybkość działania odpowiednich elementów mózgu,

B/ mnogość elementów rejestracyjnych maszyny matematycznej, wprawdzie jeszcze bardzo odległa od ilości elementów korelacyjnych mózgu ludzkiego, ale już przekraczająca ilość elementów korelacyjnych w mózgu prostszych zwierząt, umożliwia odwzorowanie pewnych procesów myślowych,

C/ zdolność maszyn matematycznych do trwałego rejestrowania informacji i do usuwania ich rejestracji może stanowić analogię do procesów zapamiętywania i zapominania. Cechy powyższe, niezależnie od zastosowania maszyn matematycznych jako narzędzi człowieka do rozmaitych celów, sprawiają , że maszyny matematyczne stały się cennym składnikiem maszyn cybernetycznych, czego jednym z pierwszych przykładów jest choćby mysz Shannona. Ogólnie można powiedzieć, że do przekształcenia maszyny matematycznej w maszynę cybernetyczną potrzebne jest zapewnienie jej odpowiednio dużego stopnia samosterowności. Musimy jednak stwierdzić, że jeżeli chodzi o budowę maszyn mogących stanowić odpowiednik człowieka, przynajmniej w zakresie myślenia, to rozwój maszyn matematycznych nasunął także pewne idee fałszywe, o czym będzie jeszcze mowa.

A oto dwa następne etapy przybliżenia maszyn do organizmów.

Po pierwsze, podstawą procesów życiowych są elementarne procesy samowyrównawcze, takie same, jakie występują w przyrodzie nieożywionej, polegające na wyrównywaniu się różnic potencjałów. Procesy życiowe wyróżniają się tylko znaczną mnogością sprzężeń między elementarnymi procesami samowyrównawczymi, dzięki czemu możliwe jest samoczynne przywracanie różnic potencjałów (oczywiście, kosztem energii pobieranej z otoczenia) i przeciwdziałanie w ten sposób dezorganizacji struktury życiowej, zresztą z ograniczeniami.

Po drugie, jako techniczny odpowiednik organizmu może wchodzić w grę tylko struktura samodzielna, a nie struktura samosterowna, jak to sobie dotychczas wyobrażano. Faktycznie znaczy to, że musi to być struktura, która poza innymi istotnymi organami jest wyposażona w homeostat.

W rezultacie dochodzimy do stwierdzenia, że każda struktura samodzielna (czy to będzie organizm ludzki, zwierzęcy lub roślinny, czy tez autonom - maszyna samodzielna) musi zawierać pięć podstawowych organów: receptory, efektory, korelator, homeostat i akumulator - współdziałających ze sobą w zakresie przetwarzania informacji i energii.

Przed przejściem do rozpatrywania zagadnień szczegółowych, związanych z budową autonomów, odpowiedzmy na pytanie, czy struktury samodzielne - zarówno naturalne, jak i sztuczne - można uważać za egzemplarze zbioru ciągłego, czyli inaczej mówiąc, czy występujące między nimi różnice są ilościowej natury.

Pierwsza z tych różnic dotyczyła ilości elementów korelacyjnych. Regulator temperatury zawiera ich najmniejsza ilość, a mianowicie 2 elementy korelacyjne (1 rejestrator i 1 estymator), wobec kilkunastu miliardów elementów korelacyjnych mózgu ludzkiego, co stanowi największą dotychczasową znana ilość tych elementów w jednej strukturze samodzielnej. W przedziale tym są możliwe wszelkie inne ilości elementów korelacyjnych, przy czym różnica między najbliższymi sobie strukturami nie może być mniejsza niż 1 element korelacyjny (1 rejestrator lub 1 estymator). Wynika stąd, że zbiór wszelkich struktur samodzielnych musi być z natury rzeczy nieciągły. Te same względy odnoszą się również do ilości receptorów i efektorów. Jednakże każda struktura samodzielna musi mieć znaczne ilości receptorów (a więc i rejestratorów) do wykrywania rozmaitych bodźców sprzyjających bądź zagrażających jej istnieniu oraz znaczne ilości efektorów (a więc i estymatorów) do reagowania na te bodźce we interesie własnym struktury. W tym stanie rzeczy różnice jednostkowe (np. o 1 tylko element korelacyjny) są znikome, a więc zbiór struktur można uważać za niby-ciągły, a różnice między strukturami za ilościowe.

Wszystkie wymienione tu elementy (receptory, estymatory) są przetwornikami informacji tylko w ilości 1 bita, a więc z informacyjnego punktu widzenia są elementami niepodzielnymi. Interesujące byłoby zbadanie, jakie ilości takich elementów występują w najprostszych strukturach samodzielnych, jak np. bakterie czy wirusy (a jednoczesnym ustaleniem, czy wirusy są strukturami samodzielnymi). Znaczne różnice ilościowe występują między organizmami należącymi do różnych gatunków, zwłaszcza między organizmami ludzkimi a organizmami zwierząt (nawet wyższych), jest to jednak niewątpliwie wynik stanu faktycznego ewolucji, a nie jakaś logiczna konieczność istnienia wyraźnych odstępów ilościowych. Nie ma też logicznych przeszkód w dopuszczeniu możliwości zbudowania autonomu, który by zawierał większą ilość elementów korelacyjnych, niż mózg ludzki. Mogą występować jedynie trudności praktyczne, ale trudności te szybko maleją. Jeszcze przed kilkoma laty ilość elementów rejestracyjnych w maszynach matematycznych nie przekraczała kilkunastu tysięcy, co w stosunku do mózgu ludzkiego dawało to w przybliżeniu stosunek 1 : 1.000.000. Obecnie nie należą do rzadkości maszyny matematyczne zawierające ok. 1 miliona elementów rejestracyjnych, co zmieniło ten stosunek na 1 : 15.000. Przy dalszym postępie w tym kierunku i w połączeniu z rozwojem miniaturyzacji elementów technicznych dojdziemy prawdopodobnie w niedługim czasie do stanu, gdy budowa autonomu wyposażonego w ilość elementów korelacyjnych porównywalną z ilością tych elementów u człowieka będzie zupełnie realna. Zresztą z punktu widzenia samej idei budowy autonomu osiągnięcie takiego stanu nie jest wcale konieczne. Istotne jest osiągnięcie samodzielności maszyny, co jest możliwe nawet przy znacznie mniejszych ilościach elementów korelacyjnych, objętych istniejącymi już możliwościami praktycznymi.

Drugą istotną różnicą między mózgiem ludzkim a regulatorem technicznym jest trwałość rejestracji. Jak na to już wskazywano, jest to różnica wybitnie ilościowa. Ruch elementów mechanicznych regulatora nawet w powietrzu zostawia ślady, chociaż są one bardzo krótkotrwałe. Nie ma zaś żadnych trudności praktycznych w uzyskaniu większej trwałości rejestracji w maszynach. Przeciwnie, trwałość rejestracji w maszynach matematycznych jest tak duża, że zachodzi konieczność derejestracji, tj. usuwania rejestracji tych informacji, które stały się już niepotrzebne. W autonomach potrzebna jest jakaś pośrednia trwałość rejestracji, to jest jedynie sprawą doboru odpowiedniej substancji mającej odgrywać rolę środowiska korelacyjnego.

I wreszcie trzecią róznicą między organizmem ludzkim a regulatorem technicznym jest homeostat, którego brak w regulatorze technicznym wymagał udziału człowieka, jako struktury wyposażonej we własny homeostat. Można przyjąć, że homeostat musi zawierać tym więcej elementarnych obiegów regulacyjnych, im większe rozmiary ma struktura samodzielna i im dokładniejsza ma być stabilizacja struktury, tj. odporność struktury na zakłócenia równowagi. Z drugiej strony dużą dokładność stabilizacji łatwiej jest uzyskać, im mniejsza jest różnorodność bodźców zakłócających, a więc wchodzi tu w grę rodzaj otoczenia, w jakim struktura samodzielna ma przebywać. W konsekwencji homeostat może być tym prostszy, im mniejsza jest struktura samodzielna, im mniejsza jest wymagana dla niej dokładność stabilizacji i im mniejsze są zakłócenia ze strony otoczenia.

A zatem różnice między homeostatami rozmaitych struktur samodzielnych są również natury ilościowej. Jako najprostszy przykład samoregulacji, spotykany w przyrodzie, można wymienić klimatyczny obieg wody, w którym występują tylko dwa procesy samowyrównawcze, a mianowicie parowanie wody z rzek i mórz oraz skraplanie się pary wodnej chmur. W opisanym regulatorze temperatury homeostaza nie występowała nawet w najprostszej postaci, ale też dlatego właśnie regulator jest tylko strukturą samosterowną, a nie strukturą samodzielną. Istotne jest stwierdzenie, że w żadnej strukturze samodzielnej homeostat nie gwarantuje utrzymania stabilizacji we wszelkich warunkach. Jeżeli zakłócenia przekroczą zdolność stabilizacyjną danej struktury samodzielnej, to struktura ta musi ulec dezorganizacji i przestanie istnieć jako struktura samodzielna. Przykładem tego są przypadki, gdy jakiś organizm ginie z powodu zatrucia, uduszenia itp. Również i autonom wystarczy wyposażyć tylko w taki homeostat, jaki zostanie uznany za potrzebny dla przewidywanego otoczenia autonomu.

Akumulator powinien mieć pojemność energetyczną dostosowaną do długości przerw w pobieraniu energii z otoczenia. Najmniejszą pojemność może mieć akumulator struktur o zasilaniu ciągłym, np. roślin. W tych przypadkach pojemność akumulatora powinna wystarczać tylko do pokrywania różnic fluktuacji w dopływie energii z otoczenia. Przy budowie autonomów sprawa akumulacji energii może być rozwiązana rozmaicie w zależności od przewidywanego sposobu zasilania autonomu. Można też zbudować autonom o zasilaniu ciągłym, np. na zasadzie przepływu wody rzecznej, podobnie jak to się dzieje w elektrowniach wodnych lub choćby w młynach wodnych.

Jak wynika z powyższego przeglądu nie należy uważać autonomów za struktury jakiegoś odmiennego rodzaju. Z punktu widzenia systematyki należą one do zbioru struktur samodzielnych i, poza szczegółami konstrukcyjnymi, nie różnią się w sposób zasadniczy od pozostałych struktur tego zbioru, tj. od organizmów. Jako jeden z argumentów, mających uzasadniać wątpliwość co do możliwości budowania autonomów, wysuwa się sprawę reprodukcji, którą - w odniesieniu do organizmów - nazywa się potocznie "rozmnażaniem". Pytanie: "czy maszyna potrafi urodzić następną maszynę?" bywa stawiane przez sceptyków jako pytanie teoretyczne, na które w ich mniemaniu odpowiedź może być tylko negatywna. W rzeczywistości sprawa wcale tak źle się nie przedstawia. Jest oczywiste, że podstawowym warunkiem reprodukcji struktur samodzielnych jest to, aby struktura reprodukowana miała wszystkie organy struktury samodzielnej, tj. receptory, efektory, korelator, homeostat i akumulator (bez nich nie byłaby struktura samodzielną), oraz żeby pod względem zasady konstrukcyjnej organy nie różniły się od odpowiednich organów struktury reprodukującej (inaczej bowiem reprodukcja prowadziłaby do degeneracji danego rodzaju struktur). Warunek ten najłatwiej spełnić w odniesieniu do tych struktur samodzielnych, których organy nie są lokalnie zgrupowane. Jeżeli organy są rozmieszczone w wielu miejscach struktury, a więc w każdym fragmencie struktury znajdują się receptory, efektory, elementy korelacyjne, obiegi homeostatyczne i elementy akumulacyjne, to reprodukcja może następować po prostu przez podział struktury. Każda z części podziału zawiera wówczas wszystkie organy, w jakie musi być wyposażona struktura samodzielna, i dzięki temu może sama nadal istnieć jako struktura samodzielna. Taka jest właśnie struktura rozmaitych mikroorganizmów. Na przykład, gdy otoczeniem mikroorganizmu jest woda zawierająca substancje potrzebne do życia, a na całej powierzchni mikroorganizmu znajdują się elementy do wykrywania bodźców, reagowania na otoczenie, pobierania i wydawania energii, a pod powierzchnią znajdują się elementy do rejestracji i estymacji, akumulacji energii i regulacji, to podział mikroorganizmu, np. na dwie części, nie pozbawia żadnej z nich cech struktury samodzielnej. Mikroorganizm nie ulega podziałowi, dopóki jest tak mały, że po dokonaniu podziału obiegi homeostazy nie zdołałyby zapewnić stabilności każdej części z osobna. Z drugiej strony, obiegi homeostazy nie zdołałyby zapewnić stabilności zbyt rozwiniętego mikroorganizmu, i dlatego, gdy mikroorganizm miałby stać się zbyt duży, sama homeostaza wywołuje jego podział. Podobne zjawisko obserwuje się u prostszych roślin, których odcięty fragment, byle niezbyt ubogi w podstawowe organy, jest zdolny do dalszego, samodzielnego życia.

Inaczej jest w organiźmie ludzkim i organizmach wyższych zwierząt. Korelator (mózg) jest w nich całkowicie wyodrębniony i umieszczony w głowie. Pewne receptory (np. w zakresie dotyku) i pewne efektory (mięśnie prążkowe) są wprawdzie rozmieszczone w różnych miejscach skóry, lecz wiele receptorów (oczy, uszy) i efektorów (ręce, nogi) jest wyraźnie wyodrębnionych i zlokalizowanych. Również wiele obiegów homeostazy jest rozmieszczonych w różnych miejscach całego organizmu, ale główne obiegi (np. obieg krwionośny) są wyodrębnione i zlokalizowane (serce). I wreszcie zlokalizowane jest także pobieranie energii z otoczenia (przyjmowanie pokarmu przez usta).

W takim stanie lokalizacji i specjalizacji niemożliwa jest reprodukcja przez podział, żadna bowiem z części podziału nie mogłaby zawierać wszystkich organów struktury samodzielnej. Dlatego też reprodukcja tego rodzaju organizmów musi polegać na wyodrębnieniu miniaturowego zespołu wszystkich organów i następnym samodzielnym jego rozrastaniu się do czasu, aż homeostat w interesie organizmu zapobiegnie dalszemu jego rozrostowi.

Który z tych sposobów reprodukcji wybrać dla autonomów, zależy od sposobu rozmieszczenia organów, jaki by został wybrany dla autonomu. W nauce aspiruje się raczej do budowania autonomów, będących w jakimś stopniu odpowiednikami organizmu ludzkiego, co nasuwa ideę reprodukcji przez miniaturyzację. Wydaje się jednak, że jest to zmartwienie przedwczesne. Dostatecznie dużym sukcesem cybernetyki byłoby zbudowanie autonomu, nawet niezdolnego do reprodukcji.

Jak to już poprzednio wykazano, traktowanie maszyn matematycznych jako zdolnych do myślenia, było nieuzasadnione. Wywołało ono też sprzeciwy, które znalazły wyraz w publikacjach wielu autorów, starających się sprowadzić sprawę do włąściwych rozmiarów. Niestety, niektórzy z nich nie poprzestali na tym, lecz w ferworze polemicznym zaczęli dowodzić, że zbudowanie maszyn zdolnych do myślenia będzie w ogóle niemożliwe, argumentując, że każda nawet najbardziej skomplikowana maszyna będzie musiała działać według programu narzuconego jej przez człowieka, a więc będzie jego tylko mniej lub więcej doskonałym narzędziem. Również Einstein dał się unieść tej fali sceptycyzmu, wypowiadając zdanie "mogę uwierzyć, że maszyna potrafi rozwiązać problemy, ale niech maszyna postawi problem!".

U podłoża tego rodzaju poglądów leży poważne nieporozumienie. Ich autorzy dali się złudzić przypuszczeniu, że do budowy autonomów dojdzie na drodze dalszego udoskonalania maszyn matematycznych. Tymczasem maszyny matematyczne nie tylko nie są maszynami samodzielnymi, lecz nawet jako maszyny samosterowne wymagają otrzymania od człowieka (operatora maszyny) bardzo wielu informacji. Są to więc struktury uzależnione od swojego organizatora, podobnie jak to jest z nastawnymi regulatorami technicznymi. Maszynom matematycznym brakuje homeostatu i dlatego musi on być zastępowany przez homeostat człowieka, użytkującego maszynę.

Jeżeli chodzi o wypowiedź Einsteina, to trzeba mieć na uwadze, że problemy nie powstają z niczego - wynikają one zawsze z jakiejś potrzeby (postawienie problemu jest pytaniem czyli żądaniem informacji, musi więc przedtem powstać potrzeba informacji), a dążenie do ich rozwiązania jest zawsze podyktowane czyimś interesem. Dlatego też problemy mogą być stawiane wyłącznie przez struktury samodzielne.

Chcąc zbudować maszynę rozwiązująca jakiekolwiek problemy, trzeba postawić sprawę jasno: czy maszyna ta ma je rozwiązywać w interesie człowieka, czy też w swoim własnym. Jeżeli w interesie człowieka, to musi to być maszyna samosterowna, a więc z homeostatem człowieka. Ponieważ do stwierdzenia potrzeb, a więc i stawiania problemów, konieczny jest homeostat, więc maszyna taka będzie mogła rozwiązywać tylko problemy stawiane przez człowieka. Nie można żądać, żeby maszyna sama stawiała problemy, skoro nie została wyposażona we własny homeostat. Natomiast jeśli maszyna ma rozwiązywać problemy we własnym interesie, to musi to być maszyna zbudowana jako struktura samodzielna, a więc z własnym homeostatem. Wówczas będzie ona mogła nie tylko rozwiązywać, ale i stawiać problemy, ale - i tu dochodzi się do węzłowego punktu sprawy - będą to wyłącznie problemy wynikające z potrzeb maszyny, a nie z potrzeb człowieka.

Nie można żądać dwóch sprzecznych rzeczy naraz: żeby maszyna stawiała problemy i żeby to były problemy, wynikające z potrzeb człowieka. Trzeba się zdecydować albo tylko na jedno (maszyna będzie stawiała problemy, ale nie wynikające z potrzeb człowieka), albo tylko na drugie (problemy będą wynikać z potrzeb człowieka, ale nie maszyna je będzie stawiała).

Inaczej mówiąc, chodzi o to, czy maszyna ma mieć "prawo do błędu", czy nie. Można wybrać jedną z tych dwóch możliwości, ale żądanie obydwóch naraz jest żądaniem cudu.

W zakresie maszyn matematycznych człowiek jest jak najdalszy od udzielenia maszynie prawa do błędu. Przeciwnie, oczekuje od nich absolutnej niezawodności i dlatego narzuca im przebiegi wymuszone, a jeżeli dopuszcza procesy samosterowne (np. w zadaniach poszukiwania optimum), to tylko dlatego, że polega na ich niezawodności (zapewnionej przez konstrukcję maszyny), a dla wyeliminowania zakłóceń przypadkowych stosuje rozmaite sposoby kontroli. Rzecz jasna, od takich maszyn nie można oczekiwać stawiania problemów.

Satysfakcję zbudowania maszyny zdolnej do stawiania problemów musi człowiek opłacić niepewnością, czy maszyna nie będzie popełniać błędów. Chodzi tu, oczywiście, o błędy z punktu widzenia człowieka, np. o zachowanie się maszyny niezgodne z zamiarami człowieka, nieużyteczne dla niego lub nawet szkodliwe (może się ono okazać szkodliwe i dla samej maszyny z podobnych przyczyn, jakie mogą prowadzić do błędnego zachowania się człowieka).

Może się tu nasuwać pytanie, czy wobec tego budowanie autonomów ma jakikolwiek sens, poza samym zadowoleniem z inwencji twórczej konstruktorów. Odpowiedź nie jest trudna. Przecież człowiek już korzysta ze struktur samodzielnych i to w szerokim zakresie, tyle że są to struktury naturalne. Należą do nich inni ludzie oraz zwierzęta i rośliny. Nie znaczy to wcale, że wszystkie te struktury stawiają i rozwiązują problemy w interesie swego eksploatatora. Są to zawsze tylko ich własne problemy. Sens korzystania z innych struktur samodzielnych polega na zbieżności interesów. Robotnik, dokonujący z własnej inicjatywy wynalazku w zatrudniającej go fabryce, tylko pozornie stawia i rozwiązuje problem wynikający z potrzeb swojego pracodawcy. W rzeczywistości w grę wchodzi tu jego własny problem, np. zarobienie pieniędzy, zdobycie większego poważania, ułatwienie sobie pracy, itp. Jednym słowem wszystko to, co mu dyktuje jego własny homeostat w dążeniu do poprawienia równowagi fizjologicznej organizmu. Koń ciągnie wóz nie w interesie woźnicy lecz w swoim własnym: chodzi mu o otrzymanie pożywienia i ewentualne uniknięcie uderzeń bata, jeżeli woźnica jest brutalny. Krowa szczypie trawę nie w celu zapewnienia mleka swojemu właścicielowi, lecz aby zaspokoić swój głód i swojego cielęcia. Jeżeli niekiedy popełni przy tym błąd i wejdzie w łąkę sąsiada, to jest to błąd z punktu widzenia jej właściciela, który może mieć z tego powodu przykrości, ale nie z punktu widzenia samej krowy - jej postępowanie jest w pełni racjonalne: wolała się odżywiać tam, gdzie trawa jest bujniejsza. Winorośl wspina się po ścianie budynku nie z powodów estetycznych upodobań jego mieszkańców, lecz w poszukiwaniu lepszych warunków własnego istnienia, a niekiedy popełnia przy tym "błąd", zasłaniając im okna.

Skoro człowiek godzi się z prawem do błędu podwładnych sobie ludzi oraz wykorzystywanych zwierząt i roślin, to może się okazać, że opłaca się mu również posiadać autonomy - pomimo ich prawa do błędu.

Twierdzenie, że autonom będzie zaprogramowany przez człowieka, jest słuszne. Każda jednak struktura samodzielna jest zaprogramowana. Każdy człowiek rodzi się zaprogramowany. Jednakże we wszystkich tych przypadkach program ogranicza się do narzucenia kryterium działania homeostatowi, czyli rozpoznawania, co dla danej struktury jest dobre (przywracanie równowagi), a co złe (naruszanie równowagi) oraz stanu początkowego struktury, a zwłaszcza jej środowiska korelacyjnego. Wszystko inne, całe późniejsze zachowania się struktury, jest tylko konsekwencją tego programu i wpływu otoczenia. Również zmiany do programu struktury samodzielne wprowadzają sobie same. Pod tym względem autonomy nie będą ani lepsze, ani gorsze od ludzi i od innych struktur samodzielnych.

Frapującym zagadnieniem jest niewątpliwie techniczna realizacja korelatora i homeostatu, a zwłaszcza ich wzajemnego sprzężenia.

Jeżeli chodzi o sama budowę korelatora, to nie powinna ona nastręczać trudności konstrukcyjnych, ponieważ zasada działania korelatora wyraża się w jasnych, łatwo zrozumiałych pojęciach fizycznych (potencjał, moc, przewodność). Zadanie sprowadza się do wyboru rodzaju energii, mającej odrywać rolę energii korelacyjnej. Być może, najstosowniejsze byłoby zdecydowanie się na wykorzystanie zjawisk elektrochemicznych, aby uzyskać znaczne podobieństwo do działania mózgu ludzkiego. Z wyborem energii korelacyjnej wiąże się wybór substancji na środowisko korelacyjne. W każdym razie musi to być substancja, której przewodność korelacyjna silnie wzrasta na drogach przepływu energii korelacyjnej i to tym silniej, im większa jest moc korelacyjna. Jest to potrzebne do realizacji procesów zapamiętywania. Przy braku przepływu energii korelacyjnej przewodność korelacyjna powinna maleć. Ekstynkcja tego przebiegu powinna być tym większa, im szybciej ma w autonomie przebiegać proces zapominania. Odpowiednio do rodzaju energii korelacyjnej powinny być dobrane elementy korelacyjne. Powinny to być elementy mogące przybierać jeden z dwóch możliwych stanów, dzięki czemu każdy z nich będzie mógł działać jako przetwornik informacji w ilości jednego bita.

Elementy korelacyjne, mające pełnić rolę rejestratorów, powinny w stanie zadziałania wytwarzać potencjał rejestracyjny, mogący wywołać przepływ energii korelacyjnej w środowisku korelacyjnym, Elementy korelacyjne, mające odgrywać role estymatorów, powinny - wskutek dopływania do nich energii korelacyjnej - wytwarzać potencjał estymacyjny zdolny (po przekroczeniu pewnej wartości progowej - potencjał decyzyjny) do uruchamiania efektorów. Rzecz jasna, receptory powinny być zbudowane odpowiednio do bodźców, na które autonom ma być wrażliwy; efektory zaś odpowiednio do przewidywanych reakcji autonomu. Podobnie jak rejestratory i estymatory - receptory i efektory powinny być przetwornikami informacji w ilości jednego bita. Najprostsza wydaje się konstrukcja, w której jeden receptor byłby połączony z jednym odpowiadającym mu rejestratorem, a jeden estymator - z jednym odpowiadającym mu efektorem.

Rozmieszczenie rejestratorów i estymatorów w środowisku korelacyjnym może być rozmaite, np. ugrupowane podobnie jak w mózgu ludzkim bądź równomiernie według obranej zasady geometrycznej, bądź też zgoła bezładne. Niemniej, pragnęlibyśmy wskazać tu na pewne interesujące okoliczności.

W początkowym okresie rozwoju fizjologii mózgu wyobrażano sobie, że mózg jest czymś w rodzaju nie zapisanej karty ("tabula rasa"), na której jednak z czasem utrwalają się ślady przeżyć, później jednak pogląd ten został słusznie zarzucony. Obecnie przyjmuje się, że mózg już w chwili urodzin jest ukształtowany w sposób zapewniający organizmowi orientację w podstawowych czynnościach życiowych (jak np. kopulacja) nawet bez uprzedniego uczenia się, i raczej można by się dziwić, że na tę oczywistą koncepcję nie wpadnięto od początku.

Każdy organ jest zbudowany w sposób wynikający z dziedziczności, toteż nie widać powodu, dlaczego tylko mózg miałby być wyjątkiem. W związku z tym, budując autonom należałoby się postarać o narzucenie pewnego początkowego rozkładu przewodności w środowisku korelacyjnym, pozostawiając dalsze jego zmiany doświadczeniom zbieranym już przez sam autonom. Oczywiście, pozostawałoby do rozważenia, jakie początkowe skojarzenia należałoby w ten sposób utrwalić w korelatorze autonomu.

Z powyższym zagadnieniem wiąże się także sprawa odstępów między elementami korelacyjnymi. Jak się wydaje, szczególne uzdolnienia (np. do muzyki, malarstwa, itp.) rozmaitych ludzi dają się wyjaśnić tym, że pewne receptory są u nich rozmieszczone w mniejszych odstępach, niż u ludzi nie mających takich uzdolnień. Dzięki temu przewodności korelacyjne między tymi receptorami są większe od spotykanych u innych ludzi, toteż skojarzenia odpowiadające tym zwiększonym przewodnościom łatwiej powstają (mniejszy potencjał rejestracyjny wystarcza do wywołania odpowiedniej mocy korelacyjnej) i łatwiej się wzmacniają (zwiększona moc korelacyjna przy normalnym potencjale rejestracyjnym przyczynia się do dalszego wzrostu przewodności korelacyjnej). Być może, również i z tego warto byłoby zrobić użytek przy rozmieszczaniu receptorów w środowisku korelacyjnym autonomu.

Co do budowy homeostatu, to należałoby ustalić, jakie wielkości mają podlegać stabilizacji. W zależności od przyjętej zasady konstrukcyjnej autonomu może to być np. temperatura, ciśnienie, poziom wody, napięcie elektryczne, itp. W każdym razie wynikiem działania homeostatu pod wpływem zmian równowagi struktury powinny być zmiany potencjału refleksyjnego wprowadzonego do korelatora, na tych bowiem zmianach polegają refleksje, czyli oddziaływanie homeostatu na korelator. Potencjał refleksyjny powinien być potencjałem takiego samego rodzaju, co potencjał rejestracyjny, aby obydwa te potencjały dawały w sumie potencjał korelacyjny. Zatem rodzaj potencjału refleksyjnego jest przesądzony przez wybór rodzaju energii korelacyjnej.

Co się tyczy emocji (czyli oddziaływania korelatora na homeostat), to w korelatorze należy przewidzieć generator zakłóceń homeostazy. Należy go zbudować tak, żeby przepływ mocy korelacyjnej spowodowany bodźcami szkodliwymi dla autonomu, zwiększał zakłócenia wprowadzane przez ten generator do homeostatu; na odwrót - przepływ mocy korelacyjnej wywołany bodźcami pożądanymi dla autonomu, powinien zmniejszać zakłócenia, wprowadzane do homeostatu przez generator zakłóceń. Przy budowie homeostatu należy mieć na uwadze, że wzrost zakłóceń homeostazy powinien zmniejszać potencjał refleksyjny, natomiast zmniejszenie zakłóceń homeostazy powinno powodować wzrost potencjału refleksyjnego.

W ukształtowaniu autonomu nie należy dążyć do nadawania mu postaci naśladującej organizmy, jak np. organizm ludzki lub zwierzęcy. Naśladowanie natury ma sens co do zasady, a nie szczegółów wykonawczych. Szczegóły te wynikają przecież z zastosowanego tworzywa, którym w naturalnych strukturach są komórki organiczne. W sztucznych strukturach samodzielnych będą mogły to być tworzywa techniczne do wykonywania elementów elektrycznych, mechanicznych, hydraulicznych, itp., a więc bardzo odmienne od tworzywa organicznego. Największe podobieństwo mogłyby zapewnić substancje chemiczne z wyzyskaniem zjawisk chemicznych bądź elektrochemicznych. Odwzorowanie wyglądu zewnętrznego organizmów zamiast ogólnej zasady działania istotnej dla struktur samodzielnych, mogłoby co najwyżej doprowadzić do zbudowania śmiesznych tworów na kształt osławionych "robotów" o sześciennych głowach, stanowiących do dziś pożywkę karykaturzystów i autorów powieści sensacyjnych.

Większość organizmów porusza się za pomocą nóg, a ani jeden nie porusza się ruchem tocznym, chociaż wszystkie pojazdy mechaniczne poruszają się na kołach. Ta rozbieżność między naturą a techniką wcale nie wyniknęła z wyższości czy niższości techniki, lecz z różnicy tworzyw. Komórki stanowiące tworzywo organiczne wymagają bezpośredniego połączenia z resztą organizmu dla ich regeneracji (chodzi tu o przeciwdziałanie procesom samowyrównawczym), np. przez zapewnienie dopływu świeżej krwi. Gdyby zwierzęta poruszały się na kołach, to połączenie tych kół z resztą organizmu uległoby w krótkim czasie ukręceniu i przerwaniu, co nie grozi np. przy ruchu przegubowym za pomocą nóg. Z podobnych względów wynikają różnice między ustami a głośnikiem, uchem a mikrofonem, okiem a komórką fotoelektryczną, itp.

Dlatego też należy opracowywać konstrukcje autonomów z punktu widzenia ich własnej celowości, a nie celowości spotykanej w naturze. Tak np. autonom w postaci zespołu urządzeń przypominającego elektrownię wodną może się okazać strukturą znacznie bardziej zbliżoną do organizmów, niż jakieś dziwadło, zaopatrzone w "głowę" z "oczami" i "uszami", umieszczoną na "szyi", itd.

Niewątpliwie duże trudności będzie nastręczać brak technicznych elementów zminiaturyzowanych. Nawet najmniejsze elementy techniczne, dające się obecnie wytwarzać, są wielokrotnie większe od komórki organicznej. Dlatego też przy budowie pierwszych autonomów należałoby raczej zrezygnować z dużej ilości elementów korelacyjnych, byleby to były naprawdę autonomy, tzn. techniczne struktury samodzielne, czego koniecznym warunkiem jest wyposażenie ich w homeostat.

Pierwowzór tekstu z ok. 1960 roku.


Na marginesie ( przyp. MJ ).

Mamy tutaj wyjaśnienie, dlaczego nie opłaca się budowa autonomów-żołnierzy, przystosowanych do zabijania w skali masowej i niewrażliwych np. na czynniki eliminujące żołnierzy-ludzi.

Otóż, autonom jako struktura samodzielna nie mogłby być bezgranicznie wykorzystywany. Działałby przede wszystkim w interesie własnym, posiadając zdolność uczenia się. W pewnym momencie interes autonomu byłby nie do pogodzenia z interesem eksploatatora. Mogłoby zatem dojść do opisywanego w literaturze s-f, buntu maszyn, w którym człowiek miałby raczej małe szanse - choćby z uwagi na delikatność tworzywa organizmu.

Z drugiej strony przyszła już pora, aby w odległe rejony galaktyki nie wysyłać struktur samosterownych, lecz struktury samodzielne - nawet jeśli będą miały wygląd małego transportera opancerzonego z czułkami naokoło.

Opracował: Marek A. Jędrecki


© autonom 2003-2017, autonom@o2.pl